Słowo na niedzielę 22 kwietnia 2018 r. 

   Wszyscy zapewne znamy religijny obraz Dobrego Pasterza. Pan Jezus niesie na ramionach zagubioną owcę. To jest scena, która ukazuje postawę Jezusa wobec zagubionego człowieka. Jezus odnalazł celnika, jawnogrzesznicę Magdalenę, łotra na krzyżu i wielu innych. Wszystkim zagubionym ofiarował swoje ramiona, nie wszyscy jednak chcieli z nich skorzystać, ale również i za tych ostatnich Dobry Pasterz oddał swoje życie na krzyżu, aby wszyscy mieli życie i mieli je w obfitości.

 

 Słowo na niedzielę 15 kwietnia 2018 r. 

   Mieszkali w małym domku na uboczu Mińska Mazowieckiego. Paweł był najmłodszym z trojga rodzeństwa. W 1998 r. miał 17 lat. Któregoś dnia po południu, gdy był sam w domu, wrócił pijany ojciec i cedząc przez zęby powiedział chłopcu: „Nigdy cię nie kochałem”. Paweł przeraził się. Doznał głębokiego wstrząsu. Potem cicho pozbierał do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i wy­szedł z domu. Uciekł do Warszawy. Nie chciał być pod tym samym dachem z człowiekiem, który tak bardzo go zranił. Mieszkał jakiś czas na Dworcu Centralnym. Spotykał różnych ludzi na warszawskiej Starówce. Minęły trzy tygodnie od jego wyjścia z domu. Ojciec rozpoczął poszukiwania syna. Potrzebował tyle czasu na podjęcie tej decyzji. Wielu przechodniom w stolicy pokazywał zdję­cie syna, aż trafił na kogoś, kto mu powiedział, że Paweł pojechał do Katowic. W tym mieście trafił na jego ślad. Chłopak zmizerniał, wychudł, zapuścił zarost. Kiedy ojciec jechał autem, wydawa­ło się mu, że w tramwaju mignęła mu znajoma postać. Zaczekał na syna na pętli tramwajowej. Powiedział tylko: „Synku...”. Wtedy usłyszał: - „Przepraszam, Pan mnie z kimś pomylił”.

 Słowo na niedzielę 8 kwietnia 2018 r. 

   James C. Whittaker w książce „We Thought We Heard Angels Singing” (Wydawało się nam, że słyszeliśmy śpiewające anioły) opisu­je swoje przeżycia z czasów II Wojny Światowej. W czasie wykonywania zadań bojowych samolot którym leciał uległ wy­padkowi nad Pacyfikiem. Ośmiu członków załogi uratowało się. Przez 21 dni dryfowa­li na trzech małych tratwach ratowniczych. Nie mieli żywności, ani wody. Wewnętrz­ną moc przetrwania czerpali z modlimy. Czytali Biblię i kierowali ku Bogu sponta­niczne modlimy. James był jedyną osobą niewierzącą w tym gronie. W szóstym dniu głód i pragnienie coraz bardziej dawały się im we znaki. Wieczorem modlili się żarli­wie, żywiąc nadzieję, że na horyzoncie po­jawi się jakiś statek lub samolot. Jednak horyzont pozostał pusty, a tragiczna rze­czywistość jeszcze mocniej przypomniała im beznadziejną sytuację. Bezsilni spoglą­dali na pluskające w wodzie ryby. I nagle, ku ich zaskoczeniu dwie ryby wskoczyły do jednej z tratw. To był pierwszy posiłek rozbitków od sześciu dni. Następnego dnia mężczyźni w czasie modlitwy prosili Boga o deszcz. Wkrótce nadciągnęła burza, zale­wając ich strugami wody. Od tego momen­tu James C. Whittaker stał się wierzącym. W dziesiątym dniu wydarzyło się coś szczególnego. Po codziennych modlitwach głośno zaczęli wyznawać swoje grzechy. Było to wspaniałe wyznanie pokornej wia­ry w Boga. Trzynastego dnia James prowa­dził po raz pierwszy wieczorne modlitwy. Modlił się żarliwie, błagając o ponowny deszcz. I rzeczywiście, jakby na zawołanie, w niedługim czasie spadł rzęsisty deszcz.

Słowo na niedzielę 1 kwietnia 2018 r.

Jedna z babć uwielbiała swojego naj­starszego wnuka Marka. Był dobrym, mło­dym człowiekiem. Przystojny, przyjaciel­ski. uprzejmy, bardziej dojrzały niż jego ró­wieśnicy. Był także znakomitym sportow­cem. a w szkole prymusem. Na ty dzień przed ukończeniem szkoły uderzył go sa­mochodem pijany nastolatek, gdy ten wra­cał z meczu baseballowego. Marek zmarł trzy godziny później w szpitalu. Wszyscy w rodzinie byli zdruzgotani. Najbardziej rozżalona była babcia. Ze złością zadawała pytania: „Dlaczego zdarzają się takie okropne rzeczy? Dlaczego tak się stało z moim wnukiem. Jaki Bóg mógł na to po­zwolić. Jest On bezlitosnym i okrutnym Bogiem. Jak mogę wierzyć w takiego Bo­ga. Nie wierzę w Niego. Wnuk był taki młody, miał przed sobą całe życie. To nor­malne. gdy umierają starsi, ale gdy umiera ktoś przed kim jest całe szczęśliwe życie, to krzycząca niesprawiedliwość. Nie wierzę w niebo. W nic nie wierzę”. Szamotała się z tym rozżaleniem kilka miesięcy, czyniąc tę tragedię dla rodziny jeszcze trudniejszą. Przestała chodzić do kościoła i odmówiła rozmowy z księdzem, który przyszedł do jej domu, aby z nią porozmawiać. Po­wiedziała, że nienawidzi Boga. Aż pewnej nocy, nie była pewna czy to sen, czy jawa ujrzała uśmiechniętego wnuka w baseballo­wym stroju. Uśmiechając się powiedział do niej: „Kochana babciu, nie bądź smutna. W nowym miejscu jestem bardzo szczęśli­wy. Tu życie jest nieskończenie piękniej­sze. Nie rozpaczaj. Wszyscy kiedyś musi­my umrzeć. Nie ważne czy w wieku mło­dzieńczym czy starszym. Tu wszyscy jeste­śmy młodzi, uśmiechnięci i szczęśliwi”.

Słowo na niedzielę 18 marca 2018 r.

Na Placu Czerwonym w Moskwie czeka się w długiej kolejce do mauzo­leum „wiecznie żywego”, ale zabalsamo­wanego Lenina. Na placu w Hanoi w jeszcze dłuższej kolejce czeka się do mauzoleum zbudowanego na wzór mo­skiewskiego z typowymi elementami wietnamskiej architektury. Spoczywa w nim zabalsamowany komunistyczny przywód­ca Wietnamu Ho Chi Minh. Na frontonie mauzoleum umieszczono olbrzymi napis: „Ho Chi Minh wiecznie pozostanie żywy w naszych sercach”. Budowla liczy 21.6 m wysokości i 41.2 m szerokości. Zabalsamowane ciało przywódcy spoczywa w centralnej sali budynku, przy którym wartę pełni straż honorowa. Ciało leży w szklanym sarkofagu z przy­ćmionymi światłami. Aby wejść do mau­zoleum trzeba mieć zakryte ramiona i nogi. Nie można robić zdjęć, rozmawiać, wskazywać palcem, a nawet mieć odpowiednio złożone ręce. Jednej z uczestniczek wycieczki strażnik pomagał w odpowied­nim ułożeniu rąk. A najlepiej to zachować smutną twarz i ronić łzy, jak to czynią nie­którzy z odwiedzających. Chyba w żadnej świątyni świata nie ma tak wymuszonej nabożnej powagi jak w tym mauzoleum.

 Słowo na niedzielę 11 marca 2018 r. 

   Na zawsze zostaje w pamięci nieporadny krzyż matki kreślony nad dzieckiem, które udaje się w daleką podróż lub do kościoła by tam przed Bogiem zawrzeć związek małżeński. I jeszcze te codzienne krzyże rozpoczynające modlitwy wiernych. Te krzyże kryją w sobie przebogatą treść naszych osobistych przeżyć a ich pełnię odkrywamy w religijnej interpretacji tego znaku.

Słowo na niedzielę 4 marca 2018 r.

Czym była spowodowana złość Jezusa pokazana tak obrazowo w dzisiejszej Ewangelii? Jego złość była całkowicie usprawiedliwiona, ponieważ jej źródło stanowiła troska o świętość Boga. Jezus podjął szyb­kie i stanowcze działania. Emocje Jezusa uznano za „znak” Jego gorli­wości o Boży dom. I nie chodziło tylko o profanację miejsca świętego.

Żydzi mieli tylko jedną jedyną świątynię w Jerozolimie, a oprócz niej domy modlitwy, czyli synagogi. Świątynia jerozolimska podzielona była na trzy części. Do pierwszej mieli prawo wejść tylko kapłani. W drugiej mogli przebywać wszyscy wierni Żydzi (nieobrzezanemu wejście tutaj groziło śmiercią). Trzeci obszar, zewnętrzny, przeznaczony był dla pogan. Było to więc miejsce misyjne, tu inne narody miały szan­sę poznania Boga. Jednak kapłani świątynni zmienili charakter tego miejsca, udostępnili je na handel zwierzętami ofiarnymi i na wymianę pieniędzy. Zrobili z niego targowisko. To był wyraz ich pogardy dla po­gan. Właśnie przeciwko tej pogardzie wystąpił Pan Jezus, który chciał każdemu dać szansę poznania Pana Boga.

 Słowo na niedzielę 25 lutego 2018 r. 

   Pan Jezus wzywał nas byśmy w życiu kierowali się wiarą dziecka, wzywał do wiary ufnej, bezgranicznej. Przykładem takiej wiary jest David, którego historię opisuje Monica Dickens w książce „Miracles of Courage” („Cuda odwagi”). Dwuletni chłopiec zachorował na białaczkę. Matka uda się z synkiem do General Hospital w Bostonie, gdzie miała umówioną wizytę u dr. Johna Trumana, dziecięcego specjalisty od chorób raka. Diagnoza była druzgocąca. David ma 50 % szansy na przeżycie. Rozpoczęła się walka o życie dziecka. Niezliczone wizyty w klinice, badania krwi, leki dożylne, lęk i ból stały się chlebem powszednim małego Davida. Razem z chłopcem cierpiała jego matka. David nigdy nie płakał w czasie bolesnych zbiegów. Gdy miał trzy lata przeprowadzono bardzo bolesną punkcje lędźwiową. Przed zabiegiem tłumaczono mu, że dr Truman musi to zrobić dla jego zdrowia. „Jeśli będzie cię to bardzo bolało to pamiętaj, że doktor cię kocha i robi to dla twojego dobra” – tłumaczyła matka. W czasie zabiegu David krzyczał, wyrywał się, płakał. Trzy pielęgniarki przytrzymywały go. Po skończonym zabiegu spocony i zalany łzami chłopiec spojrzał na dr Trumana i wyszeptał: „Panie doktorze, dziękuję za ból”.

 Słowo na niedzielę 18 lutego 2018 r. 

   W czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej zawsze nawiedzamy Bazylikę Na­rodzenia Jezusa w Betlejem, w podzie­miach której znajduje się kilka grot, w tym najważniejsza grota narodzenia Je­zusa. Obok, przez ścianę znajduje się gro­ta św. Hieronima. I to tutaj najczęściej pielgrzymi sprawują Mszę św.

   Według tradycji to właśnie w tej grocie św. Hieronim spędził ostatnie lata swoje­go życia, tłumacząc Biblię na powszech­nie znany język łaciński. Przekład ten. zwany Wulgatą, został przyjęty przez Sobór Trydencki jako tekst urzędowy. Św. Hieronim uważał, że bez znajomości Pi­sma św. nie możemy dobrze poznać Jezu­sa. Znane jest jego powiedzenie: „Kto nie zna Pisma Świętego, ten nie zna Chrystusa".

 Słowo na niedzielę 4 lutego 2018 r. 

   Pewnemu księdzu przydarzył się następujący przypadek. Obronił pracę doktorską z teologii i został przez biskupa powołany do pewnej parafii. Niektóre starsze parafianki były wielce ucieszone, że będą miały w parafii lekarza, jako że te dwa pojęcia w potocznym rozumieniu używane są bardzo często zamiennie. Doktor utożsamiany jest z lekarzem. Liczyły, że ksiądz doktor cierpliwie wysłucha zwierzeń o ich dolegliwościach i przypisze odpowiednie leki. Pewnego dnia przyszła starsza pani i zaczęła opowiadać o tym co ją boli. Ksiądz cierpliwie słuchał, jako że często wierni przychodząc do kapłana zwierzają się nie tylko z problemów duchowych, ale także mówią o swoich chorobach. Kapłan odpowiadając na te zwierzenia ukazał wymiar duchowy cierpienia i związek z cierpieniem Jezusa. Zauważył jednak, że kobieta nie jest zadowolona z tej rady i oczekuje czegoś więcej. W końcu powiedziała – „ksiądz doktor zapomniał wypisać mi receptę na leki”. Ukrywając rozbawienie, ksiądz odpowiedział, że jest doktorem teologii, a nie lekarzem i nie jest upoważniony do wypisywania recept. Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie, jakby chciała powiedzieć: Co to za doktor, który nie zna się na chorobach i nie może wypisać recepty. Kapłan wyjaśnił dokładnie sprawę, ale zauważył, że to nie rozwiało wątpliwości kobiety.

 Słowo na niedzielę 28 stycznia 2018 r. 

 Jezus w Ewangelii wyrzuca złe duchy. Nadal to robi. Za darmo. Nie musisz chodzić do wróżki. Pamiętaj, że złe duchy wciąż Cię mogą dopaść. Ich imiona to: „zemsta”, „gniew”, „złorzeczenie”, „osądzanie innych”, więc Jezus hamuje to zło w Tobie jak tylko może. Powiela dobro na ile się da by tych złych duchów było w Tobie jak najmniej. On będzie próbował ratować Cię za wszelką cenę.

 Słowo na niedzielę 14 stycznia 2018 r. 

   Czego szukasz?”. Często w naszym życiu stajemy przed powyższym pytaniem. Zadał je wcześniej Jezus swoim uczniom nad Jeziorem Galilejskim. Zadaje je także każdemu z nas. A nasza odpowiedź?

 Słowo na niedzielę 31 grudnia 2017 r. 

   Jak się czujesz po Świętach? Zmęczony? Bóg przyszedł na ten świat i przynosi Ci nowe siły i nowe nadzieje. Już NIC nikomu nie musisz udowadniać. Już nie musisz walczyć o uznanie, bo BÓG przez Jego narodzenie w Tobie rozpoznał Cię, docenił Twoje zmagania i teraz chce zamieszkać z Tobą.
   Już nie musisz się szarpać z życiem, bo nowo narodzony Bóg znając Twoje wieczne „nie” i rzadkie „tak” prosi Cię tylko byś dał /dała Mu przestrzeń, żeby On ją uporządkował. Kiedy bowiem żyjesz w chaosie, myślisz że wszystkim trzeba się podobać. Kiedy żyjesz życiem innych a nie swoim, wydaje Ci się, że wszyscy powinni Cię kochać. Właśnie nie, jeśli wszyscy Cię lubią to znaczy, że jesteś nudny.

 Słowo na niedzielę 24 grudnia 2017 r. 

   Bóg jest Stwórcą całego świata i wszystko do Niego należy. Jednak, kiedy pragnie przyjść na ziemię, zwraca się z prośbą do człowieka. Pyta Maryję, czy zgodzi się stać dla Niego - mieszkaniem. Ujawnia to niezwykłą prawdę, że Bóg chcąc przyjść osobiście do człowieka na ziemię, potrzebuje jego zgody i pomocy. Bóg chce, aby człowiek dowiedział się o Jego planach i chce, aby to człowiek wyraził na to zgodę. Bóg potrzebuje naszej pomocy. Sytuacja człowieka przed przyjściem Chrystusa była skomplikowana. Ludzie siedzieli w mrokach i cieniu śmierci. Przede wszystkim były to mroki dotykające ludzkiego serca. Dlatego Chrystus przychodzi, aby człowieka uwolnić od grzechu i kłamstwa oraz przywrócić człowiekowi szacunek dla siebie samego. Bez przyjścia Chrystusa człowiek nie poradziłby sobie z ciemnościami, które ogarnęły serce i odebrały nadzieję.

 Słowo na niedzielę 10 grudnia 2017 r. 

Jan Chrzciciel w okresie adwentowym zabiera nas na pustynię, która w symbolice biblijnej jest etapem drogi ku Bogu. Wszyscy wezwani do wiary przechodzą przez ten etap. Przechodził go Abraham, gdy opuścił Charan chaldejski, aby szukać Ziemi Obiecanej. Na pustyni rozpoczyna się historia Mojżesza, kiedy Bóg ukazuje mu się w płonącym krzaku i w ciszy pustyni powołuje go do szczególnej misji wyzwolenia narodu wybranego. Na pustyni człowiek doświadcza Boga, który jest mądrością życia i jest lekarstwem na bolączki w spółczesnego świata. Na tej pustyni pojawił się wysłannik Boga św. Jan Chrzciciel, którego zapowiadał prorok Izajasz.

 Słowo na niedzielę 19 listopada 2017 r. 

   Jeden z pisarzy amerykańskich, Henry David Thoreau, w jednym ze swoich opowiadań pisze o odpowiedzialności za talent. Pisze w tym opowiadaniu o królu – ojcu trzech synów, z których każdy miał inny talent. Pierwszy miał talent do ogrodnictwa. Drugi do hodowli owiec. Trzeci był uzdolniony muzycznie. Pewnego dnia król udał się w daleką podróż. Przed wyjazdem zwołał synów i zlecił im troskę nad swoim królestwem. Przez pewien czas wszystko układało się dobrze. Aż przyszła bardzo sroga zima. Ludzie zaczęli marznąć, bo zabrakło drzewa na opał. Najstarszy syn stanął przed trudną decyzją. Czy pozwolić ludziom, aby niektóre z jego ukochanych drzew wyciąć na opał, czy też nie. W końcu ulitował się nad nimi i pozwolił na wycięcie. Drugi syn stanął również przed trudną decyzją. Ludzie zaczęli cierpieć głód. Jak temu zaradzić? Czy pozwolić na zabicie niektórych z jego ukochanych owieczek. Kiedy jednak zobaczył dzieci płaczące z głodu, pozwolił na zabicie owiec. Ludzie mieli opał i pożywienie, ale sroga zima coraz bardziej dawała się we znaki. Popadali w smutek, depresję i melancholię. Nie było komu ich pocieszyć. Zwrócili się do trzeciego syna, aby zagrał im na skrzypcach, ale on odmówił. Atmosfera stawała coraz trudniejsza, wielu mieszkańców opuściło królestwo.

 Słowo na niedzielę 5 listopada 2017 r. 

   Po uroczystości Wszystkich Świętych często myślimy o rzeczach ostatecznych. Myślimy o niebie, o piekle, o czyśćcu. Czy matematyka może pomóc w myśleniu o niebie? Albo, jaka matematyka wprowadzi Cię do nieba, albo i nie?
   Przecież liczby są nieodłącznym elementem Twojego życia. Ile? Za ile? Jak długo? Ile jeszcze? Jeden raz, dwa razy… Zauważ, że dając komuś liczby-numery Twojego telefonu dajesz mu jednocześnie wstęp do świata, w którym żyjesz. W Biblii pada parę liczb. Jest ich niemało i mają swoją własną siłę rażenia. Na przykład, ile razy mamy przebaczać? Jezus mówi aż siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze. Jezus modlił się do swego Ojca za nas, żebyśmy byli jedno, żebyśmy nie byli skłóceni i podzieleni. A według Starego Testamentu Bóg stworzył człowieka w szóstym dniu.

 Słowo na niedzielę 29 października 2017 r. 

   Zbliża się miesiąc zmarłych. Ważny miesiąc w życiu żyjących, których bliscy są już z Bogiem. Twoi bliscy zawsze szybko odchodzą, za szybko. Pozostawiają Cię w osamotnieniu z pytaniem dlaczego już? Dlaczego tak szybko? Dlaczego teraz? Tak, nasi bliscy odchodzą. Odchodzą samotnie, po cichu…

   Twoje zaskoczenie ich nagłym odejściem pozostawia Cię w stanie emocjonalnej pustki. Zatrzymujesz się zaskoczony, że to już, że to się właśnie stało. Stoisz w miejscu skąd zazwyczaj planowałeś kolejne spotkanie z bliskimi, kolejny telefon i nagle uświadamiasz sobie, że tych spotkań z nimi już nie będzie; nie będziesz mógł już im powiedzieć co Cię martwi albo cieszy, nie będzie wspólnych rozmów przy herbacie, winie, łzach… Wreszcie dociera do Ciebie myśl, że trzeba wykasować ich numer w telefonie, uporządkować ich rzeczy, sprawy, pozbyć się niepotrzebnych już nadziei… STOP!

 Słowo na niedzielę 22 października 2017 r. 

   Jak można odczytać ewangeliczne przesłanie na dzisiejszą niedzielę?. Wiemy, że na wyznaczonym nam przez Boga szlaku do naszej ostatecznej przystani, pojawiają się pewne napięcia i to bardzo często na styku powinności wobec Boga i cesarza. Władcy ziemscy sięgają często po to co należy do Boga i nieraz czynią to w imię Boga ale wcale im nie chodzi o chwałę Boga tylko własną. Można zabijać w imię swojego boga, czy raczej bożka. Częściej jednak człowiek bez kamuflażu sięga po to co należy do Boga. Klasycznym tego przykładem może być ateistyczny Związek Radziecki. Starano się tam wyprzeć Boga z każdej dziedziny życia, stawiając na miejsce Boga jakiegoś komunistycznego kacyka. Moralność chrześcijańską opartą na miłości Boga i bliźniego zastępowano moralnością nienawiści opartej na marksistowskiej walce klas. Przykładem tego są słowa sowieckiego sędziego skierowane w czasie rozprawy sądowej do ks. Władysława Bukowińskiego – Apostoła Kazachstanu: „Tak, tak, Bukowiński, zdemoralizowaliście dużo ludzi”.

 Słowo na niedzielę 8 października 2017 r. 

Ajahn Brahm opat buddyjskiego klasztoru Bodhinyana w Australii w jed­nej ze swoich przypowieści świetnie od­daje problem narastania zła i dobra w re­lacjach międzyludzkich. Wiele, wiele lat temu król opuścił obwarowany zamek i wyruszył w daleką podróż. Pod jego nieobecność zamek zaatakował groźny smok, który miał tak obrzydliwy wygląd i tak okropnie cuchnął, ze przerażeni strażnicy uciekli ze strachu. Smok zaczął pustoszyć zamek. W końcu obrona otrzą­snęła się z przerażenia i zaczęła walczyć z bestią. Rycerze przeklinali smoka i gro­zili bronią. Ale ku ich zdziwieniu smok stawał się coraz większy i coraz bardziej cuchnął, jakby karmił się tymi złorzecze­niami i groźbami. Zaczęto strzelać do niego z łuków i rzucać w niego ka­mieniami i oszczepami. A smok stawał się jeszcze bardziej agresywny, większy, brzydszy i cuchnący. Wydawało się, że dla mieszkańców zamku nie ma już ra­tunku.

Słowo na niedzielę 1 października 2017 r.

Dobre słowo musi mieć pokrycie w działaniu, bo inaczej może być wykorzy­stane jako przykrywka dla fałszu i kłam­stwa. Dla ilustracji przytoczę zdarzenie w pewnym markecie. Otóż, młody mężczyzna, robiąc zakupy w sklepie zauważył starszą kobietę, która uporczywie wpatrywała się w niego. Gdy stanął w kolejce do kasy, kobieta, stanęła za nim. Mężczyzna z grzeczności przepuścił ją przed siebie. „Przepraszam - powiedziała kobieta - że tak się wpatrywałam w pana. Jest pan tak bardzo podobny do mojego sy­na, który nie tak dawno zmarł”. Młody męż­czyzna powiedział: „Bardzo pani współczu­ję. Czy mógłbym coś dla pani zrobić?” Ko­bieta uśmiechając się powiedziała: „Za­wsze robiłam zakupy z moim synem. Gdy będę odchodzić, czy mógłbyś mi powie­dzieć: Do widzenia mamo? Będzie to tak, jakby mój syn jeszcze raz był ze mną na za­kupach". „Zrobię to z przyjemnością" - odpowiada młody mężczyzna. Gdy kobieta z zakupami odchodziła od kasy, miody męż­czyzna głośno powiedział: „Do widzenia, mamo". Kobieta z uśmiechem pomachała mu ręką. Następnie kasjerka podliczyła za­kupy mężczyzny i wystawiła rachunek na 140 zł . „Co, 140 zł? Pani popełniła pomyłkę. Kupiłem tylko kilka rze­czy, to nie powinno kosztować więcej niż 30 zł"- mówi zdumiony mężczy­zna Na to: „Twoja matka powiedziała, że ty zapłacisz za nią". Nieraz przyjdzie nam sło­no zapłać za to, że ktoś wykorzystał dobre słowo w złym celu.