Słowo na niedzielę 10 grudnia 2017 r. 

Jan Chrzciciel w okresie adwentowym zabiera nas na pustynię, która w symbolice biblijnej jest etapem drogi ku Bogu. Wszyscy wezwani do wiary przechodzą przez ten etap. Przechodził go Abraham, gdy opuścił Charan chaldejski, aby szukać Ziemi Obiecanej. Na pustyni rozpoczyna się historia Mojżesza, kiedy Bóg ukazuje mu się w płonącym krzaku i w ciszy pustyni powołuje go do szczególnej misji wyzwolenia narodu wybranego. Na pustyni człowiek doświadcza Boga, który jest mądrością życia i jest lekarstwem na bolączki w spółczesnego świata. Na tej pustyni pojawił się wysłannik Boga św. Jan Chrzciciel, którego zapowiadał prorok Izajasz.

Pustynia w naszym życiu codziennym może przybierać różny kształt, jak też wysłannicy, których Bóg posyła do nas.

Dla Bogdana praca stała się jego pustynią. Był dobry w tym co robił. Z entuzjazmem wykonywał swoją pracę. Dobrze zarabiał, ale jego marzeniem była własna firma. Jednak szansa na posiadanie własnego biznesu, jak sądził, wymknęła się bezpowrotnie. Zmarkotniał, stracił entuzjazm do życia, zaczął zaglądać do kieliszka. Coraz hardziej pogrążał się w samotności, oddalał od innych. Posłańcem na jego „pustyni" stała się jego żona. Powtarzała mu, że jest przy nim, że to co zarabia wystarcza na utrzymanie rodziny i na pewno przyjdzie dzień, kiedy zrealizuje swoje marzenia o własnym biznesie. Uwierzył i jego życie znowu pojawiła się nadzieja i radość.

Klarę wypędzały na pustynię relacje rodzinne. Jej teściowie uważali, że ich syn źle zrobił poślubiając emigrantkę z Azji. Na każdym kroku dawali jej to odczuć. Klara czuła się bardzo źle podczas rodzinnych spotkań, mimo, że mąż robił wszystko, aby ją przed tym uchronić. Ale prawdziwym wysłańcem na „pustyni” Klary okazała się ciotka jej męża, która przed laty znalazła się w podobnej sytuacji. W czasie rodzinnych spotkań rozmawiała wiele z Klarą, okazywała jej ogromną życzliwość i miłość. Klara coraz bardziej otwierała się na teściów, mimo ich wyraźnej niechęci. W końcu lody zostały przełamane.

Marka i Iwonę na pustynię lęku i niepewności popchnęła choroba dziecka. Jak każdy rodzic chcieli swojej córeczce przychylić nieba. Ich córka robiła pewne postępy, ale im wydawało się, że są zbyt powolne. Martwili się o przyszłość córeczki, obwiniając się, że może coś przeoczyli w swojej opiece nad dzieckiem. Często ulegali frustracji i strachowi. Ich posłańcem na „pustyni" lęku okazała się pielęgniarka, która pozostaje z nimi w stałym kontakcie, aby odpowiadać na ich pytania, wyjaśniać różne sposoby leczenia i upewniać, że ich córka dobrze się czuje. Leczenie postępuje powoli, ale przynosi efekty, a oni przekonują się, że są wspaniałymi rodzicami, którzy niczego nie przegapili w wychowaniu córeczki.

W naszym życiu nieraz doświadczamy „pustyni" samotności, gniewu, zranienia. goryczy, strachu, zawodu. Jeśli wtedy otworzymy swoje serce, to usłyszymy głos posłańca Bożego, niosącego radość i nadzieję. Może to będzie serdeczny przyjaciel, kochający współmałżonek, mądry i wspaniałomyślny członek rodziny, oddany i współczujący opiekun i tak dalej. Każdy z nas staje, i to nie jeden raz na pustyni, która rodzi się w obliczu przemijania, śmierci i wieczności. Na tę pustynię Bóg posyła św. Jana Chrzciciela, który wzywa do przygotowania się na przyjście Mesjasza, który jest naszym życiem i zmartwychwstaniem.

ks. mgr Bernard Twardowski