Słowo na niedzielę 15 kwietnia 2018 r. 

   Mieszkali w małym domku na uboczu Mińska Mazowieckiego. Paweł był najmłodszym z trojga rodzeństwa. W 1998 r. miał 17 lat. Któregoś dnia po południu, gdy był sam w domu, wrócił pijany ojciec i cedząc przez zęby powiedział chłopcu: „Nigdy cię nie kochałem”. Paweł przeraził się. Doznał głębokiego wstrząsu. Potem cicho pozbierał do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i wy­szedł z domu. Uciekł do Warszawy. Nie chciał być pod tym samym dachem z człowiekiem, który tak bardzo go zranił. Mieszkał jakiś czas na Dworcu Centralnym. Spotykał różnych ludzi na warszawskiej Starówce. Minęły trzy tygodnie od jego wyjścia z domu. Ojciec rozpoczął poszukiwania syna. Potrzebował tyle czasu na podjęcie tej decyzji. Wielu przechodniom w stolicy pokazywał zdję­cie syna, aż trafił na kogoś, kto mu powiedział, że Paweł pojechał do Katowic. W tym mieście trafił na jego ślad. Chłopak zmizerniał, wychudł, zapuścił zarost. Kiedy ojciec jechał autem, wydawa­ło się mu, że w tramwaju mignęła mu znajoma postać. Zaczekał na syna na pętli tramwajowej. Powiedział tylko: „Synku...”. Wtedy usłyszał: - „Przepraszam, Pan mnie z kimś pomylił”.

   Chłopak wyszedł z tramwaju. Ojciec został sam. Wiedział, że to był Paweł. W tym dniu nie miał siły, żeby szukać dalej. Poprosił o pomoc telewizję. W jednym z programów opowiedział swoją historię. Wobec wielu tysięcy widzów wyznał: - „Synu, wybacz mi. Synu, przepraszam. Wróć do domu. Czekamy na Ciebie: mama, Ania i Piotr. Ja też czekam”.

   Znajomi mówili Pawłowi, że szuka go ojciec. Usłyszeli tylko: - „Niech szuka. Nie wrócę!”.

  Następnego dnia spotkała go nieznana staruszka: „Widziałam pana zdjęcie w telewizji. Niech pan wróci do domu. Przecież tam na pana czekają. Niech pan nie pozwala im dłużej cierpieć!” - powiedziała.

   Paweł zastanowił się. Następnego dnia był w drodze do domu. Okaleczony na duszy powrócił. Pierwsze chwile w domu byty bar­dzo trudne. Powitanie z mamą rozwiało wszelkie wątpliwości. Wie­dział, że bardzo na jego powrót czekała. Wiedział, że go kocha. Przecież to ta sama, zawsze dobra i wspaniała mama. Ojciec popro­sił o wybaczenie. Z rodzeństwem Paweł rozumiał się bez słów.

   Czas, który dzielił Pawła od wyjścia z domu do powrotu nazna­czony był najpierw modlitwą matki, potem matki i rodzeństwa, a potem do modlitwy o powrót Pawła i pojednanie włączył się ojciec.

   Jak dobrze mieć dom rodzinny. Jak dobrze czuć się potrzeb­nym. Jak dobrze wiedzieć, że ktoś kocha i na ciebie czeka. Jak dobrze, że są tacy ludzie, którzy umieją przebaczać.