Słowo na niedzielę 18 marca 2018 r.

Na Placu Czerwonym w Moskwie czeka się w długiej kolejce do mauzo­leum „wiecznie żywego”, ale zabalsamo­wanego Lenina. Na placu w Hanoi w jeszcze dłuższej kolejce czeka się do mauzoleum zbudowanego na wzór mo­skiewskiego z typowymi elementami wietnamskiej architektury. Spoczywa w nim zabalsamowany komunistyczny przywód­ca Wietnamu Ho Chi Minh. Na frontonie mauzoleum umieszczono olbrzymi napis: „Ho Chi Minh wiecznie pozostanie żywy w naszych sercach”. Budowla liczy 21.6 m wysokości i 41.2 m szerokości. Zabalsamowane ciało przywódcy spoczywa w centralnej sali budynku, przy którym wartę pełni straż honorowa. Ciało leży w szklanym sarkofagu z przy­ćmionymi światłami. Aby wejść do mau­zoleum trzeba mieć zakryte ramiona i nogi. Nie można robić zdjęć, rozmawiać, wskazywać palcem, a nawet mieć odpowiednio złożone ręce. Jednej z uczestniczek wycieczki strażnik pomagał w odpowied­nim ułożeniu rąk. A najlepiej to zachować smutną twarz i ronić łzy, jak to czynią nie­którzy z odwiedzających. Chyba w żadnej świątyni świata nie ma tak wymuszonej nabożnej powagi jak w tym mauzoleum.

   Jest także inne miej­sce w Wietnamie, które wskazuje na trudną ale prawdzi­wą drogę spełnienia naszych snów o szczę­śliwej wieczności. W Sajgonie jest kościół pod wezwaniem wietnamskich męczenników: św. Andrzeja Dung-Lac i 116 towarzyszy.

   18 czerwca w 1988 roku, podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej przed bazyliką św. Piotra w Rzymie, św. Jan Paweł II wyniósł ich na ołtarze. Umierali oni w swojej Ojczyź­nie w latach 1773-1862 za to, że publicznie wyznawali swoją wiarę w Jezusa Chrystu­sa Obok misjonarzy przybyłych z Europy i miejscowych kapłanów ginęli także katechiści i ludzie świeccy, m. in. Agnieszka Le Thi Than, matka sześciorga dzieci Wo­leli oni raczej umrzeć aniżeli wyprzeć się Chrystusa. W Świątyni są relikwie męczen­ników, a w głównym ołtarzu wisi ogromny krzyż, u stóp którego jest olbrzymia rzeźba przedstawiająca świętych męczenników wietnamskich. Scena z ołtarza świetnie ilu­struje słowa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa". Męczennicy wietnamscy służyli Chrystu­sowi do ostatniego tchnienia i na tej drodze osiągnęli wieczną chwałę, otrzymali życie wieczne. W nich spełniły się słowa z dzi­siejszej Ewangelii: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemie nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity’’. Tym obfitym plonem jest chwała zbawionych. Autor Listu do He­brajczyków w drugim czytaniu upewnia nas, że Chrystus przez cierpienie i śmierć prowadzi ku szczęśliwej wieczności: „Chrystus… chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wy­cierpiał A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszyst­kich, którzy Go słuchają".

Jeśli jesteśmy otwarci na światło spływające z nieba wtedy nasze, nawet trudne ziemskie doświadczenia upewniają nas o życiu wiecznym, a Chrystus staje się niezawodną drogą prowadzącą do zbawien­nej wieczności.

ks. mgr Bernard Twardowski