Słowo na niedzielę 18 VI 2017 r.

W Laon we Francji przyprowadzono do biskupa opętaną niewiastę. Biskup był roztropny. Zastanowił się. Potem kazał zwołać całą parafię i wyszedł do opętanej z Najświętszym Sakramentem. Zły duch z wściekłością począł się rzucać i dręczyć swą ofiarę. Jakiś heretyk się zbliża i pyta: dlaczego drżysz przed tym kawałkiem chleba? Szatan przez usta opętanej odpowiada: Jeżeli drżę, to nie przed kawałkiem chleba, ale przed Bogiem, który tu jest obecny z powodu słów: „To jest Ciało moje...” mocą których chleb zamienia się w Ciało Jezusa. I powtarzając te dwa słowa „To jest Ciało moje...” z wielkim trzaskiem i wyciem, wśród strasznego swądu i błysku jaskrawych płomieni, ku okropnemu przerażeniu obecnych, wyleciał z opętanej niewiasty. Przeszło 10 tysięcy osób patrzyło na ten cud i słyszało wyznanie szatana. 

„W tej Hostii jest Bóg Żywy..." Bóg! Czy wiemy, co wymawiamy? Bóg! Już Psalmista wołał: „Panie, jak przesławne Twe imię po wszystkiej ziemi... Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” Bóg! Gdy stoję przed królem, cesarzem, prezydentem państwa, to protokół wymaga, bym mówił: Ekscelencjo, albo Wasza Królewska czy Cesarska Mość. Tu, w Eucharystii, Nieskończony Bóg, Stwórca świata. Odkupiciel, Król królów, nie bawi się w żadne Escelencje czy Królewskie Mości. Bratem naszym się stał! Jego Ojciec Niebieski jest naszym Ojcem, Jego Matka jest naszą Matką! Więc do Jezusa mogę mówić jak do Starszego Brata! Gdyby był daleko, na przykład w Japonii, mówiłbym w trzeciej Osobie: On! Ale gdy jest blisko, przede mną, dwa-trzy kroki, czy nie mogę mówić „Ty”? Jezus na to pozwala. Ja — Ty! On tym samym językiem będzie odpowiadał: Ja i ty! A mogę mówić nawet „Mój Jezu"! Mój — tak jakby całkiem do mnie należał i do nikogo więcej. Mój Jezu! Mój słodki Jezu! Uczmy się mówić do Jezusa. On się nie pogniewa!

Kiedyś mały Rajmund szedł ze swoją matką do klasztoru. Przełożona tego zakonu, szkolna koleżanka, przygotowała hostie, które miały być konsekrowane w następnym dniu na ołtarzu w czasie mszy św. Chłopczyk nie słuchał co mówiły starsze osoby, ale myślał... I w pewnym momencie zbliża się, bierze do ręki jedną wielką hostię i z szacunkiem całuje. „Chłopcze, co ty robisz? Tam nie ma jeszcze Pana Jezusa”!
— „Ja wiem, proszę Pani, odpowiada Rajmund. Przyjdzie dopiero jutro. Ale gdy przyjdzie, znajdzie tam mój pocałunek".
— Rajmund był mały. Nie znał teologii, ale miłość miał. A miłość tę wyraził w sposób, który równocześnie zadziwia i buduje.

Uczmy się mówić do Jezusa. Ale mówmy zawsze z miłością gdy mówimy choćby to znane nasze pozdrowienie: Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament.

ks. mgr Bernard Twardowski