Pierwsza legenda o obrazie MBR

b_126_200_16777215_00_images_historia_Matka-Boska-Rawicka.jpgTak mogło być, Matka Boska Rawicka darem Hatzfeldtów?
Hatzfeldtowie, władcy rozległego, zwanego „księstwem żmigrodzkim”, dominium położonego nad Baryczą byli orędownikami katolików na Śląsku od dwóch stuleci, posiadali także majątki w Wielkopolsce i ta przychylność była dobrze znana w Rawiczu. Książę Hermann Anton Hatzfeldt od dawna należał do tutejszego „Komitetu” zrzeszającego 17 osób. „Komitet“ oddał wielkie zasługi dla dobra sprawy katolickiej w tym na wskroś protestanckim mieście. Ksiądz Gaertig, także do „Komitetu” należący prowadził bardzo ożywioną korespondencję z księciem, który na samym Śląsku był postacią znaczącą i wielce szanowaną. Dzięki właśnie księciu Dozór Kościelny nawiązał kontakt z przebywającym akurat we Wrocławiu monachijskim artystą K. Wohnlichem. Miał on wobec żmigrodzkiego dziedzica jakieś dawne zobowiązania, więc nie mógł odmówić prośbie rawickich parafian. Zamówienie poszło już w roku 1870 a propozycja tematyczna została przyjęta. Wohnlich pojechał do Drezna, aby przyjrzeć się dokładnie „Madonnie Sykstyńskiej” znajdującej się w Galerii Wettynów, poczynił kilkanaście szkiców i powrócił do swej pracowni we Wrocławiu wynajętej dla niego na czas pracy nad obrazem przez księcia Hermanna Hatzfeldta.

W zaciszu wrocławskiej pracowni przygotowywał bezpośrednie szkice do mającego powstać obrazu. Miał ich kilka. Jeden przedstawiał Madonnę z Dzieciątkiem na tle panoramy Rawicza z ludem podążającym w procesji, to mogłoby wskazywać na Maryję jako nową patronkę miasta. Rawicz – miasto na wskroś protestanckie, niezbyt przychylne katolikom, oto za sprawą Bożej Rodzicielki Maryi przemienia się w Jej królestwo, a lud w grodzie tym mieszkający wielbi ją wołając: „Maryjo Matko Boża i Matko nasza i patronko miasta naszego, módl się za nami!” I drugi projekt, bardzo zbliżony do „Madonny Sykstyńskiej”, jednak bez świętych Sykstusa i Barbary oraz puttów. Tylko dwie postacie: Maryja trzymająca na ręku Dziecię Jezus, stojąca na obłokach na tle nieba, tylko sylwetki zmienił na bardziej statyczne, uznał, bowiem, że lepiej odpowiadają kanonom neogotyku, a taki miał być nowy kościół parafialny w Rawiczu.
Płat malarskiego płótna, zagruntowanego i rozpiętego na prostokątnym zwieńczonym pełnym łukiem blejtramie czekał na wypełnienie. Przeniósł wreszcie rysunek na płótno. Wohnlich, mistrz portretu, doskonale namalował twarze Maryi i Jezusa. Jeszcze tylko reszta postaci. I przerwa. Twórcza inwencja i natchnienie uciekły. Jeszcze raz siada do szkiców, dopracowuje je, poprawia, uzupełnia. Może jeszcze gwiazdy nad głowami tworzące jakby nimb? A może płaszcz Madonny opadający z ramion szeroko, jakby „Mater Misericordia” – Matka Miłosierdzia, która płaszczem swej opieki otacza wszystkich, którzy do niej się uciekają? Która przed półtora wiekiem w latach 1710 i 1711 wzięła pod opiekę gromadkę rawickich katolików w czas wielkiej zarazy? Tak mówiły dawne kroniki. Szkic przeniósł na płótno, gdy w pracowni zjawił się aptekarz Werner jako reprezentant rawickiego Dozoru Kościelnego. Miał we Wrocławiu swoje aptekarskie interesa, wiec przy okazji. Spojrzał na obraz i zachwycony nie był.
- Mistrzu – rzekł – twarz Madonny, twarz Dzieciątka i cała postać jego doskonałymi się być wydają, lecz czy postać Madonny jest w proporcji? Racz to poprawić, bowiem parafianie gotowi odesłać ci je z powrotem, a i sam książę Hermann Hatzfeldt zachwyconym nie będzie.
Artysta przyznał rację gościowi i obiecał szkic do Rawicza przysłać nowy i gdy uznany zostanie, wtedy obraz ukończy. Nowy rysunek niebawem obejrzał ks. proboszcz Gaertig i panowie z Dozoru Kościelnego. Tak, ten szkic jest dobry. Tak, ten może już być.
Wohnlich przystąpił do poprawiania rysunku na obrazie. Nimbu z gwiazd nie namalował, bowiem „Madonna Sykstyńska” tego akcentu nie miała. Jedynie delikatny niby pajęczyna woal, być może chusta lub szal narzucony na głowę i spływający z ramion aż do stóp Madonny.
Zjawił się i sam książę Hatzfeldt we wrocławskiej pracowni i rzekł:
- Mistrzu, uczyniłeś dzieło godne i ten obraz będzie wielką radością katolickiego ludu, dla którego jest przeznaczony. Tylko, kto wie, jak długo jeszcze czekać będą aż pobudują kościół? Ale obraz swój już mają. Jak tylko zawerniksujesz wysyłaj obraz, ale wprzód ich zawiadom. Możesz wracać do swojego Monachium.