Słowo na niedzielę 9 lutego 2014 r.

       Wmawia się nam, że jako chrześcijanie mamy być ukryci i nie wychylać się, nie afiszować z naszą wiarą, z naszymi przekonaniami, z naszą pobożnością i religijnością. Chce się zamknąć wiarę w czterech ścianach kościoła, zmusić do milczenia, rozbić nasze życie na to na co dzień i na to od święta i na niedzielę. Cały współczesny świat próbuje nam udowodnić, że wiara, to zacofanie, średniowiecze, kołtuństwo, coś czego należy się wstydzić, z czym nie należy się pokazywać, ani obnosić. Udowadnia się, że państwo, społeczeństwo, życie codzienne, szkoła, nauka, praca, odpoczynek, rozrywka wszystko co jest naszym życiem ma być a-wyznaniowe, a-religijne, świeckie, laickie. A co to w końcu znaczy? Nic innego jak skazanie religii na banicję, jak udowadnianie, że religia to coś całkowicie prywatnego i wstydliwego, jak udowadnianie, że człowiek wierzący, to druga lub nawet trzecia kategoria społeczna.

      I odpowiedź Chrystusa - na takie zakusy - w dzisiejszej Ewangelii: “Niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre czyny” – nie piękne słowa i bombastyczne pochody i procesje, ale wasze dobre czyny! Nie chodzi o bigoterię i fanatyzm, ani o religijny fundamentalizm, ale o jasne i klarowne świadectwo. Nie wstydźmy się być wierzącymi. Nasze życie nie jest i nie powinno być a-wyznaniowe, wyprane z religii i moralności, ale właśnie nią przesiąknięte, nasycone. Nasze życie powinno być święte, dobre i religijne. Mamy być solą dla tej ziemi, dla tegoż świata, wypranego z religii, z moralności i uczuć. Mamy być światłem jasno świecącym, a nie tlącą się i kopcącą świeczką. Sól, która utraciła swój smak nadaje się tylko do wyrzucenia. Świeczka, która nie daje światła nie jest do niczego przydatna.

      Jak wierzyć dzisiaj, żeby być rzeczywiście solą dla tego świata?

      Jak wierzyć dzisiaj, żeby być dla tego świata światłem w jego ciemnościach, jasnym i klarownym punktem?

      Pewnego razu św. Jan Bosko znalazł się na przyjęciu u rodziny uchodzącej za wzorową. Nagle pięcioletniemu chłopcu wypadła na ziemię zabawka. Mały chłopiec zdenerwował się i wymawiając imię Jezusa głośno zaklął. Jan Bosko kazał mu odmówić dziesięć przykazań. Przy drugim: „Nie będziesz brał imienia Boga nadaremno", mówi do chłopca: „Widzisz, a ty coś zrobił? Ze złością i bez szacunku wymówiłeś imię Chrystusa. Sprawiłeś tym Panu Jezusowi wielką przykrość". Upokorzony chłopiec tłumaczy się: „Mój tata zawsze tak mówi". Wszyscy byli zaskoczeni taką odpowiedzią. Zaś ojciec, głaszcząc dziecko, powiedział: „Niestety, masz rację. Ale więcej nie usłyszysz ode mnie tych słów. l ty ich nie powtarzaj".

ks. mgr Bernard Twardowski