Słowo na niedzielę 7 września 2014 r.
Jedną z piękniejszych pór roku w Polsce jest koniec lata i początek jesieni nazywany poleciem, babim latem lub złotą, polską jesienią. W łagodnych promieniach nadchodzącej jesieni snują się nad polami pajęczyny babiego lata. Wracam pamięcią w daleką przeszłość i wspominam dzień pierwszego września, gdy z tatą wracałem z pola drabiniastym wozem na snopkach ostatniego zboża. Na nieskazitelnie błękitnym niebie pojawił się wtedy samolot, który sprowokował wspomnienia taty. Taka sama, piękna pogoda była 1 września 1939 roku, wspominał tata. Ale dla naszego narodu nie był to czas radosnego wytchnienia jesiennej pory. Od zachodu nadciągały barbarzyńskie hordy niemieckich wojsk, które pustoszyły naszą ojczyznę, zostawiając za sobą płonące zgliszcza i płacz po stracie najbliższych. Najeźdźcy mieli na sprzączkach pasów napis: Gott mit uns, co znaczy „Bóg jest z nami”. Wydawało się, że Bóg sprzyja najeźdźcom. Była to wymarzona pogoda dla wrogich samolotów i samochodów, które rozjeżdżały polskie drogi. Każdy jednak wiedział, że Bóg nie może być po stronie zbrodniarzy. Oni nie szli za Bogiem, który jest miłością. Oni mieli własne zbrodnicze cele i chcieli, aby Bóg szedł z nimi.
Przyszedł maj roku 1945. Najeźdźców spotkała totalna klęska. Ale nawet w takim momencie niektórzy z nich liczyli na Bożą wyrozumiałość wobec swoich zbrodniczych planów. Szef hitlerowskiej propagandy Joseph Goebbels wraz z żoną Magdą popełnił samobójstwo, ale zanim to uczynili uśmiercili sześcioro swoich dzieci.
Magda przed samobójstwem napisała list do swojego syna z pierwszego małżeństwa. Oto jego treść: „Mój ukochany synu! Już sześć dni jesteśmy tutaj w bunkrze Fuehrera, tata, sześcioro Twojego małego rodzeństwa i ja, aby w jedyny możliwie honorowy sposób zakończyć nasze narodowosocjalistyczne życie. Nie wiem, czy otrzymasz ten list. Może istnieje jakaś dobra dusza, która umożliwi mi przekazanie Ci tego ostatniego pozdrowienia. Powinieneś wiedzieć, że wbrew woli taty zostałam tu z nim. Jeszcze zeszłej niedzieli Fuehrer chciał mi pomóc w wydostaniu się stąd. Znasz swoją matkę, mamy tę samą krew - nie zastanawiałam się nawet chwili. Nasze wspaniałe idee giną. a wraz z nimi również wszystko co piękne, godne podziwu, szlachetne i dobre, co poznałam w swoim życiu. Świat, który nadejdzie po Fuehrerze i narodowym socjalizmie, nie jest już wart, aby w nim żyć. Dlatego zabrałam tu również dzieci. Szkoda ich dla tego przyszłego życia, które przyjdzie po nas. Łaskawy Bóg mnie zrozumie, gdy sama dam im wybawienie. Ty będziesz żyć dalej i mam do Ciebie tylko jedną jedyną prośbę: nie zapomnij nigdy, że jesteś Niemcem, nie czyń niczego sprzecznego z honorem i troszcz się to, aby swoim życiem dowieść, że nasza śmierć nie była nadaremna” (Anija Klabunde: „Magda Goebbels. Pierwsza Dama Trzeciej Rzeszy”).
Magda liczyła, że Bóg zrozumie i wybaczy okrutną zbrodnię: „Łaskawy Bóg mnie zrozumie”. Ma także swoją wizję wybawienia dzieci. A jest nią zbrodnia, do której chce przekonać samego Boga. Jakże często człowiek ma swoje plany i liczy tylko na akceptację Boga. Oczekuje, że Bóg będzie szedł za nim, a nie on za Bogiem. A jest to droga prowadząca na zatracenie.
ks. mgr Bernard Twardowski