Słowo na niedzielę 31 lipca 2016 r.

Mieszkający na wsi rodzice dostali telegram następującej treści: „Franuś leży ciężko chory w szpitalu. Stan bardzo poważny”. Niedomagająca matka nie mogła pojechać do miasta, do szpitala. Dlatego ojciec wybrał się w drogę, aby może po raz ostatni zobaczyć się z synem. Kobieta zatrzymała męża, mówiąc:
- Zaczekaj, mam świeżo upieczony chleb. Za­bierz go i daj Franusiowi.

Kiedy ojciec przybył do szpitala, usłyszał od lekarza straszne słowa:
- Pana syn już niedługo pożyje. Jego stan jest beznadziejny.

      Kiedy umierający syn zobaczył ojca, rozpłakał się. Zaczął płakać również ojciec. Przez łzy opo­wiadał, co słychać w wiosce i w domu. Przypo­mniał sobie, że przecież przywiózł chleb upieczony przez matkę:

- Franuś, masz tu chleb z naszej ziemi, chleb z twojej ojczystej ziemi.

      Syn wyciągnął rękę, odłamał mały kawałek i powoli zaczął jeść. Jadł matczyny chleb i czuł, że wracają mu siły. Taki smaczny, taki dobry był ten chleb z rodzinnych stron. Następnego dnia znów jadł chleb. I zaczął cudownie wracać do zdrowia.

W czasie Mszy Świętej przychodzi taki mo­ment, zwany przygotowaniem darów, w czasie którego przynosimy do ołtarza chleb, który stanie się cudownym chlebem, bo będzie przemieniony w Ciało Chrystusa, i przynosimy wino, które stanie się Krwią Chrystusa.

 „Sam Kościół składa Stwórcy ofiarę czystą, oddając Mu z dziękczynieniem to, co pochodzi z Jego stworzenia (...) jest (...) oddaniem da­rów Stwórcy w ręce Chrystusa, który w swojej ofierze udosko­nala wszystkie ludzkie dążenia do składania ofiar. (KKK 1350)

Matka Najświętsza tak powiedziała do stygmatyczki Cataliny Rivas w czasie Mszy Świętej pod­czas przygotowania darów: „Teraz módl się w ten sposób: Panie ofiaruję Ci się cała, taka, jaka jestem, oddaję Ci wszystko, co mam i co mogę uczynić, wszystko składam w Twoje ręce. Boże Wszechmogący, przez zasługi Twego Syna, przemień mnie. Proszę Cię za moją rodzinę, dobrodziejów, za wszystkich ludzi, którzy wałczą przeciw nam, i za tych, którzy polecili się moim modlitwom.

I zauważyła Catalina, że nagle z kościelnych ławek zaczęły podnosić się młode, piękne postacie, które szły w kierunku ołtarza.

A Matka Boża powiedziała: to są Aniołowie Stróżowie wszystkich, którzy w tej chwili znajdują się w kościele. Jedni z nich nieśli złote misy, inni mieli ręce puste, a jeszcze inni szli smutni ze splecionymi rękami. Matka Boża mówiła dalej: Ci, co niosą złote misy, to Aniołowie Stróżowie ludzi, którzy mają coś do ofiarowania Bogu. Ci z pustymi rękami to Aniołowie Stróżowie ludzi, którzy co prawda są tutaj obecni, ale nic Panu Bogu nie przynieśli w darze, aby go dołączyć do chleba i wi­na. Zaś ci smutni, ze splecionymi do modlitwy dłoń­mi, to Aniołowie Stróżowie tych ludzi, którym Pan Bóg jest obojętny.

ks. mgr Bernard Twardowski