Słowo na niedzielę 30 sierpnia 2015 r.
Teolog Wiliam Barclay opowiada historię o rabinie, który znalazł się w rzymskim więzieniu. Otrzymywał on minimalne, ale wystarczające racje wody i pożywienia do przeżycia. Jednak w miarą upływu czasu rabin stawał się coraz słabszy. Aż w końcu trzeba było wezwać lekarza. Lekarz stwierdził odwodnienie organizmu. Diagnoza lekarska zaskoczyła personel więzienia. Nie mogli zrozumieć jak mogło dojść do tego, przecież więzień otrzymywał wystarczającą ilość wody do picia. Sprawę wyjaśnił strażnik, który często obserwował zachowanie rabina. Rabin używał wody do rytualnych obmyć religijnych przed modlitwami i przed jedzeniem. W rezultacie niewiele zostawało wody do picia. Ten stary rabin wiernie zachowywał Prawo.
„Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji” (Mk 7,8)
Nie w mniejszym stopniu niż do faryzeuszów i uczonych w Piśmie ten zarzut dotyczy również naszego pokolenia. My również zapisujemy nowy rozdział ludzkiej tradycji. Myślimy tutaj o kulturze bycia, bo na takie znaczenie tej tradycji wskazuje ewangeliczny kontekst. Podobnie jak faryzeusze i my tworzymy pewien kodeks postępowania człowieka kulturalnego. Nie chodzi już o obmywanie kubków, dzbanków i naczyń miedzianych. Mamy inne drobiazgowe przepisy, których zachowanie jest sprawdzianem osiągnięcia pewnego poziomu kulturalnego: nie pluć na podłogę, nos wycierać w chusteczką, nóż trzymać w prawej ręce, a widelec w lewej, pan daje pierwszeństwo pani w ciasnym przejściu, nie śmiać się hałaśliwie na weselu, nie płakać zbyt żałośliwie na pogrzebie i wiele, wiele innych. Kto nie przestrzega tego kodeksu budzi zdziwienie, a nawet zgorszenie.
Natomiast nie budzi specjalnego zdziwienia, ani zgorszenia naruszanie kodeksu, który Bóg ustanowił - przykazania Bożego. Nie dziwi nas zbytnio i nie gorszy bluźnierstwo, pijaństwo, rozpusta, oszustwo. Negatywnie oceniamy człowieka, który dobrał do ubrania niewłaściwy krawat, a nie mamy nic przeciw temu, że ktoś założył trzy różne rodziny i w każdej pozostawił dzieci bez ojca. Słyszymy jak dziennikarze pastwią się nad kimś, kto popełnia błędy gramatyczne, stylistyczne i błędnie wymawia niektóre wyrazy (a są to przecież ludzkie wymysły), a schlebiają tym, którzy wyraźnie mijają się z prawdą (a prawda jest wymogiem Prawa Bożego).
Nie jestem przeciw kulturze słowa i kulturze bycia. Ale - czy prawdziwa kultura może istnieć bez moralności?
ks. mgr Bernard Twardowski