Słowo na niedzielę 29 marca 2015 r.

 

David Hume, angielski historyk i filozof żyjący w XVIII wieku, oficjalnie deklarował się jako osoba niewierząca w Boga i nie krył swojego ateizmu. Gdy przypadkiem spotykał się z pewnym kościelnym pracującym w pobliskiej parafii, ten spluwał przed nim na znak pogardy i szybko odchodził. Ale kiedyś David Hume zastąpił mu drogę i powiedział: ,,Przyjacielu, nie unikaj mnie, powinniśmy przywyknąć do siebie. Trafimy przecież do tego samego miejsca potępienia: ja z powodu braku wiary, ty z powodu braku miłości".

      Właśnie i wiary, i miłości zabrakło Judaszowi, który stał się siłą sprawczą wydarzeń, które doprowadziły do tragicznego finału na krzyżu.

      Co się wydarzyło, że Judasz „poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać".

      Być może widział w Jezusie politycznego przywódcę, który wyzwoli naród izraelski spod jarzma rzymskiego okupanta? Być może poczuł się rozczarowany, że Pan Jezus przyszedł wyzwolić łudzi od grzechów, a nie od Rzymian? Ewidentnie coś w nim pękło. Nigdy się nie dowiemy, co nim powodowało. Może chęć zysku? Ale przecież nagroda wyznaczona za Jezusa nie była wielka. Za trzydzieści srebrników można było wówczas nabyć jednego niewolnika. Po ukrzyżowaniu Jezusa Judasz uświadomił sobie, że wydał „krew niewinną" i zwrócił wszystkie pieniądze. Co więcej, żałował tego, co zrobił.

      Święty Piotr teź zaparł się Pana Jezusa, a potem „gorzko zapłakał". Jest jednak między nimi zasadnicza różnica. Piotr liczył na Boże miłosierdzie. a Judasz stracił wiarę w dobroć Boga i odebrał sobie życie. Piotr po zmartwychwstaniu Pana Jezusa kontynuował Jego misję i głosił Ewangelię, aż wreszcie oddał za Niego życie. Przyjął krzyż. Judasz zaś nie chciał

pokochać krzyża i zaakceptować faktu, że zbawienie ludzkości przychodzi właśnie przez krzyż.

      Siostra Faustyna Kowalska w Dzienniczku tak opisała jedną ze swoich wizji: „Ujrzałam Pana Jezusa przybitego do krzyża. (...) I cały zastęp dusz ukrzyżowanych tak jak Jezus. I ujrzałam drugi zastęp dusz i trzeci zastęp dusz. Drugi zastęp nie był przybity do krzyża, ale dusze trzymały silnie w ręku krzyż; trzeci zaś zastęp dusz nie był ani ukrzyżowany, ani

nie trzymał w ręku krzyża silnie, ale wlokły te dusze krzyż za sobą i były niezadowolone. Wtem rzekł mi Jezus: «Widzisz te dusze, które są po dobne w cierpieniach do Mnie, te też będą podobne i w chwale do Mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do Mnie w cierpieniu - te też będą miały mniej podobieństwa i w chwale»”. (Dz 446).

      Niedziela Palmowa jest wielką bramą, przez którą wchodzimy w Wielki Tydzień. Pan Jezus, przekraczając bramy Jerozolimy, dokładnie wiedział, co się wydarzy, znał każdą chwilę swojej przyszłości, a jednak się nie wycofał. Chciał odkupić ludzi. Tych wszystkich, którzy teraz są pełni entuzjazmu, a za chwilę będą kipieć nienawiścią. Ludzie, którzy dzisiaj trzymają w swych dłoniach palmy, już w Wielki Piątek będą rzucali kamienie. Dzisiaj krzyczą „Hosanna!”, a za kilka dni będą głośno wołać: „Na krzyż z Nim!”

      U progu Wielkiego Tygodnia szczerze odpowiedz sobie: w której grupie jestem, gdy dokonuję codziennych wyborów?

ks. mgr Bernard Twardowski