Słowo na niedzielę 28 października 2018 r. 

Hra­bianka Róża Maria Czacka, która urodziła się w bogatej szlacheckiej ro­dzinie w drugiej połowie XIX wieku, mimo braku wzroku, nie pozostawała bezczynna. Gdy miała dwadzieścia dwa lata, lekarze oznajmili, że w niedługim czasie całkowicie straci wzrok. Wtedy Róża podjęła decyzję o wyjeździe za granicę, by przygotować się do pra­cy z niewidomymi. Trzeba wspomnieć, że w tym czasie na terenach Rzeczypospolitej nie było żadnego ośrodka zajmującego się ta­kimi osobami. Niewidomi zepchnięci byli na margines społeczeństwa. Ambicją młodej Róży było przygotowanie niepełnosprawnych osób do samodzielnego i niezależnego życia.

W 1910 roku otworzyła pierwszy dom dla małej grupy niewido­mych dziewcząt w Warszawie. Powołała do życia istniejące do dziś To­warzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Założyła też Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które miało zajmować się niewidomy­mi. Ośrodek dla niewidomych w Laskach powstał, gdy siostra Róża Czacka dostała od bogatego ziemianina z Lubelszczyzny - Antoniego Daszkiewicza - kilka hektarów ziemi. Już w roku 1921 zaczęła jego budowę. Wznoszenie ośrodka zaczęto od zera; tam „były tylko laski i pia­ski”. Nie istniała nawet droga. Do tramwaju na Powązkach było trzyna­ście kilometrów kiepskiej drogi, po której oczywiście żaden autobus nie kursował. Róża wielokrotnie przebywała ją piechotą - a przecież była niewidoma.

Pracowała też nad dostosowaniem alfabetu Braille’a do polskiej fo­netyki. Uczyła go niewidomych. Z jej inicjatywy rozpoczęto przepisywa­nie książek w alfabecie Braille’a i gromadzenie ich w założonej przez nią bibliotece w Laskach.

Podczas bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku Róża Czacka została ciężko ranna. Straciła oko, które trzeba było usunąć, a konieczną operację przeprowadzono bez znieczulenia. Już po miesią­cu wróciła do Lasek, by kierować odbudową zniszczonego działaniami wojennymi zakładu. Okazywała miłość każdemu potrzebującemu po­mocy, nie zwracając uwagi na narodowość. W czasie powstania war­szawskiego zorganizowała na terenie zakładu szpital, którego kapelanem był ks. Stefan Wyszyński, późniejszy prymas Polski.

Święty Paweł mówi, że wiara rodzi się ze słuchania. Słyszeć  to po­czątek wiary. Bartymeusz po pierwsze usłyszał, że Jezus przechodzi, a po drugie uwierzył w Jezusa jako Zbawiciela. A co najważniejsze, jak czytamy w ewangelii św. Marka: „Przejrzał i szedł za Nim drogą”, czyli pozostał z Jezusem. Dla nas jest to nauka pełna nadziei: zaufać Panu Jezusowi do końca, wołać i modlić się do Niego, bezustannie iść Jego drogą.

ks. mgr Bernard Twardowski