Słowo na niedzielę 28 lipca 2019 r. 

Dzień św. Krzysztofa jest świętem automobilistów. O tym świętym wiemy niewiele. Był męczennikiem za wiarę prawdopodobnie w III w. Jego relikwie znajdują się w Szybeniku w Dalmacji.

Z życiem św. Krzysztofa związana jest piękna legenda. We­dług tej legendy Krzysztof trudnił się przeprawianiem ludzi przez rzekę, a gdy było potrzeba, przenosił ich przez wodę na własnych plecach. Kiedyś nad rzeką zjawił się chłopiec i poprosił o przeniesienie na drugi brzeg. Krzysztof wziął chłopca na ramię, przekonany, że będzie to łatwo zarobiony pieniądz. Ale gdy był już w nurcie rzeki, zrozumiał, że dźwi­ga ciężar niezwykły, pod którym ugina się całe jego silne ciało.

Chłopcem okazał się mały Jezus. Krzysztof pojął, co ozna­cza brzemię, które przyszło mu dźwigać. Stanął w obliczu sprawy godnej człowieka mocnego, za jakiego się uważał.

Św. Krzysztof stał się patronem podróżujących. Dziś został patronem kierowców. Plakietka przedstawiająca świętego z Jezusem na ramieniu zdobi wiele aut. Plakietki bywają ładne, a posiadacze aut lubią ozdabiać swoje wozy. Chodzi jednak o to, aby przyozdabiając samo­chód plakietką ze św. Krzysztofem nie traktować jej jak na­iwnej maskotki mającej „chronić od nieszczęścia”. Ci, którzy oddali się pod opiekę św. Krzysztofa, powinni starać się na­śladować tego świętego.

Św. Krzysztof nosił podróżnych i my powinniśmy służyć naszym autem ludziom. Kierowca-właściciel lubi nieraz po­chwalić się swoim autem i wtedy chętnie wozi nim ludzi, wsłuchując się z zadowoleniem w ich westchnienia zachwyt u — a także zazdrości. Ale jak może unika przewożenia lu­dzi starych, nudnych, dzieci, które mogą mu pobrudzić auto. Stara się nie widzieć tych, którzy o przewiezienie proszą. A jednak św. Krzysztof służył każdemu, kto pragnął przejść przez rzekę...

Św. Krzysztof przenosząc ludzi przez rzekę dbał o ich bez­pieczeństwo. Kierowca, który siada za kierownicą po kielisz­ku, popisuje się szybką jazdą, który wyrusza w drogę nie sprawdziwszy stanu swego auta, który prowadzi lekkomyśl­nie rozmawiając i paląc papierosy — naraża tych, których wiezie, i tych, którzy znajdą się przed maską jego wozu.

Św. Krzysztof niespodzianie dla samego siebie wziął pew­nego dnia na ramię Jezusa. I my może pewnego dnia — nic o tym nie wiedząc — posadzimy Go obok siebie w aucie pod postacią kogoś, kto zażąda naszej pomocy. Może to będzie człowiek chory i odrażający? Może ktoś, kto zamiast prosić o przewiezienie będzie się tego natarczywie domagać? Ktoś, czyja obecność w aucie będzie przykrym ciężarem?

Uważajmy, abyśmy odmawiając wzięcia niewygodnego pa­sażera i łatwo usprawiedliwiając się z tego — nie odmówili Jezusowi!

ks. mgr Bernard Twardowski