Słowo na niedzielę 27 października 2019 r.
W drodze z Japonii do Australii rozbił się australijski lotnik Jan Bertram. Z resztkami wody w baku rozbitego samolotu, z resztkami pożywienia został na pustyni. Potrafił przez 7 tygodni zachować życie, aż został odszukany i uratowany. Te 7 dramatycznych tygodni opisuje w swej książce „Ucieczka do piekła”. Wiele miejsca w niej poświęca pełnej wiary modlitwie, która uchroniła go od rozpaczy, ale także od śmierci - jak sam pisze - bo przyniosła mu ratunek. Co potrafi dokonać człowiek dzięki dobrej modlitwie?! Jakie jednak warunki musi spełniać nasza modlitwa, aby była dobrą, abyśmy dzięki niej i w swoim życiu dokonali cudów?
Jak trudno jest przestawić samochód z pewnej szybkości na czwartym biegu na cofanie się - tak trudno jest nawiązać kontakt z Panem Bogiem po angażującym zajęciu czy momencie zdenerwowania. Najpierw musimy się wyłączyć i nastawić, czyli skupić, zewnętrznie i wewnętrznie.
- Zewnętrznie, poprzez zaniechanie wszelkich innych zajęć, zostawienie w spokoju rąk i zaprzestanie spojrzeń, aby przyjąć spokojną postawę siedzącą, stojącą czy klęczącą.
- Następnie wewnętrznie, poprzez zaniechanie wszelkich innych zamierzeń. Teraz ważnym jest tylko Bóg i ja, a na wszystko inne przyjdzie czas później.
Gdy osiągniemy zewnętrzny i wewnętrzny spokój, kierujemy się ku Bogu, który ogarnia mnie i spogląda na mnie z miłością i życzliwością.
Jaki charakter ma mieć to nasze przebywanie i rozmowa z Bogiem? Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, w przypowieści o faryzeuszu i celniku, po mistrzowsku ilustruje ducha pokory w modlitwie. Musimy zatem odczuć swoją małość przed wszechmogącym Bogiem, z którym ośmielamy się być zupełnie blisko i rozmawiać, i wypowiedzieć ją może w słowach Mickiewiczowskiego księdza Piotra: „Panie, czemże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem! Ale, gdybym Tobie moją nicość wyspowiadał, ja proch, będę z Panem gadał”.
Nasze osobiste odczucie swej małości przed Bogiem winno się łączyć z bezgranicznym zaufaniem do Boga, które ma swój fundament w wierze w Boga, w Jego miłość, Jego wiedzę, Jego głębszy i szerszy wgląd w sprawy. Wyrazem tego bezgranicznego zaufania i oddania się Bogu jest duch, w jakim modlił się Jezus na Górze Oliwnej, w przeddzień męki: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie. Tak też i my musimy się modlić. Bez tego „nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”, żadna modlitwa nie będzie chrześcijańską, bo nie możemy, modląc się, chcieć postawić na swoim, a Boga zmusić do uległości.
ks. mgr Bernard Twardowski