Słowo na niedzielę 20 września 2015 r. 

      "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje" (Mk 9,37).

Jakiś spocony chłopiec ledwo powłócząc nogami szedł ulicą, niosąc na plecach niewiele mniejsze od siebie dziecko.
- Hej! - ktoś go zaczepił. - Uważaj, bo się przewrócisz!. A w ogóle to przecież za duży ciężar dla ciebie! Chłopiec przystanął, spojrzał w twarz przechodnia i cicho wyjaśnił.
- To nie jest ciężar, proszę pana. To jest mój brat.

Kontekst dzisiejszej Ewangelii wskazuje, że przyjęcie jakiegokolwiek dziecka jest równoznaczne z przyjęciem Chrystusa. W tym znaczeniu rzeczywiście wszystkie dzieci bez wyjątku są nasze. Są jednak sytuacje, w których przyjęcie dziecka jest szczególnym, sakramentalnym wprowadzeniem Chrystusa w nasze życie. Tak jest, gdy małżonkowie przyjmują dziecko, które jest owocem ich miłości.

      Wiemy, że małżeństwo jest sakramentem. To znaczy, jest ono nie tylko sprawą ludzi, lecz również sprawą Boga. Sakramentalne małżeństwo łączy nie tylko dwoje ludzi. Jest w nim obecny również Ten, który ich łączy - Bóg. Obecność Boga urzeczywistnia się przez znaki. Pierwszym znakiem Bożej obecności jest Wspólnota Trójcy, wzorzec wszystkiego, co istnieje.

      Znakiem Bożej obecności jest również przyjęcie dziecka. "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje". W ten sposób sakramentalność małżeństwa rozszerza się na całą rodzinę.

      Możemy mówić, że nie tylko małżeństwa, lecz również cała rodzina chrześcijańska jest sakramentem. Rodzina jest święta, bo jest miejscem obecności i działania Boga. Dziecko przyjęte przez rodziców jeszcze realniej wprowadza Chrystusa w życie rodziny, gdy zostaje ochrzczone. Nawet kilkutygodniowy chrześcijanin jest "alter Christus", drugim Chrystusem. Jest to jeden z powodów, dla którego chrzest udzielamy niemowlętom.

ks. mgr Bernard Twardowski