Słowo na niedzielę 18 maja 2014 r.

       Niewielki, stary, ale dostojny kościół w otoczeniu kilkudziesięciu domów. Znajduje się on we francuskiej wiosce liczącej zaledwie 400 mieszkańców. Ta mała miejscowość, jakich wiele wokół Paryża, nazywa się Boissettes. W centrum mieszka pan Fryderyk, który swój dom odziedziczył po pradziadku. Powraca do niego w piątkowe wieczory po tygodniu dość nużącej pracy. Tym razem był sam, bowiem rodzina wyjechała na pielgrzymkę do Lourdes. Usiadł w bujanym fotelu, również odziedziczonym po przodkach, by odpocząć. Zaczął czytać książkę. Nagle spojrzał na ów kościółek i pomyślał sobie między jednym a drugim łykiem herbaty: „Gdyby te ściany mogły mówić, zapewne opowiedziałyby nam o wielu grzesznikach, którzy w tej małej świątyni w sakramencie spowiedzi uzyskali przebaczenie grzechów i łaskę spokoju sumienia…

      Po kilku chwilach usłyszał dźwięk kościelnego dzwonu. Wybiła godzina szósta wieczorem. Czas na Anioł Pański. „Tak nauczyli mnie rodzice” – pomyślał. Kończąc herbatę, zadumał się nad dźwiękiem tego dzwonu, który, jak w wielu miastach i wsiach Francji, także w Boissettes towarzyszy mieszkańcom w ich codziennym życiu. „Ten dzwon wyraża jakby ducha mojej wioski i całej starej dobrej Francji. Ów dzwon od wielu wieków wyznacza rytm naszych mijających nieuchronnie dni i lat. Stanowi on coś w rodzaj niezmiennej liturgii. Chrześcijaństwo ukształtowało nasz kraj i dźwięk dzwonów ma wyjątkową moc, by odrodzić katolicką Francję. Jakie byłyby pogrzeby bez kołysania się rytmicznego dzwonów, których dźwięk towarzyszy zmarłym w ich ostatniej drodze na cmentarz. Jak obroniłyby się miasta, jeśli nigdy z wysokości wież nie rozlegałby się dźwięk dzwonów, ogłaszający zbliżanie się wroga?” – rozważał Fryderyk.

      Nagle zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszał głos sąsiada, który przekazał bardzo złą wiadomość: Za dwa dni dzwon kościółka w Boissettes zamilknie na skutek decyzji sądu w Paryżu. Dopiero wtedy Fryderyk przypomniał sobie awanturę wywołaną przez nowego sąsiada, który wytoczył proces, domagając się, by dzwon kościelny milczał od 22 do 6 rano. Powodem pozwu był fakt, że żona owego nowego mieszkańca wioski cierpi na depresję i nie może znieść nocnego bicia dzwonu. Po gorących debatach mieszkańców, prefektura przystała na żądanie powoda. Jednak – niespodziewanie – sąd w Paryżu poszedł jeszcze dalej i zdecydował, że dzwon… ma zamilknąć na zawsze!

      Tak, dzwon kościoła w Boissettes zamilkł na zawsze nie dlatego, że kościół runął czy spalił się, ale ponieważ tak zdecydował sąd laickiego państwa na wniosek jednego z 400 mieszkańców, który – przypomnijmy – prosił tylko, aby dzwon pozostał cicho od 22 do 6 rano. Jaki był argument Trybunału? „Święta” zasada państwa laickiego! Nawet niektóre gazety francuskie określiły decyzję sądu jako „kpinę”.

      Odnosi się wrażenie, że niektórzy z sędziów nie znoszą dźwięku dzwonów… i że chętnie uciszyliby dzwony kościołów w całej Francji.

      "Każdy człowiek nosi w sobie dzwon. Tym dzwonem jest serce" - stwierdza św. Jan Paweł II. Dzwon ma również serce - bijące metalowe serce dzwonu kruszy twarde serce człowieka, skłania go do refleksji i zadumy, czyni go bardziej godnym siebie. Wielka i nieoceniona jest więc rola bijącego dzwonu. Ale czy uważnie wsłuchujemy się w jego odgłos?

ks. mgr Barnard Twardowski