Słowo na niedzielę 16 marca 2014 r.

     Angielski pisarz John Donne w jednym ze swoich opowiadań pisze o tęsknocie za Bogiem. Pewnego dnia bohater tego opowiadania doszedł do przekonania, że Bóg żyje na szczycie wysokiej góry, gdzieś na końcu świata. Postanowił więc zdobyć ten szczyt. Pokonał bardzo niebezpieczną drogę i stanął u podnóża góry. Wydała mu się bardzo wysoka, ponieważ jednak bardzo pragnął spotkać Boga, zdecydował się na wspinaczkę. Szczegółowo zapoznał się topografią góry. Strona wschodnia wydała się mu najodpowiedniejsza do wspinaczki. Następnego dnia skoro świt wyruszył w drogę. W tym samym czasie Bóg, który rzeczywiście mieszkał na szczycie tej góry, pomyślał sobie: „Bardzo kocham moich ludzi. Co mogę zrobić, aby pokazać im moją wielką miłość? Zapewne zejście z góry i zamieszkanie wśród nich będzie najbardziej czytelnym znakiem mojej miłości”. Bóg zdecydował się zatem na zejście ze szczytu zachodnim zboczem, l tak człowiek wspinał się na górę wschodnią stroną, zaś Bóg schodził z góry zachodnią stroną. l tym sposobem człowiek rozminął się z Bogiem. Gdy człowiek zdobył szczyt, zauważył, że nie ma tu Boga. Pomyślał: „Bóg nie mieszka tutaj". Następnie kontynuował swoje rozważania: „Może Bóg w ogóle nie istnieje, jeśli nie ma go na górze, gdzie powinien być". Mężczyzna zaczął płakać, po czym siadł i zadawał sobie pytania: „Po co mam wracać na dół? Po co podejmować trud powrotnej drogi do mojego rodzinnego miasta? Nie ma tam nic oprócz ubogich i prostych ludzi. Lepiej zostać mi tu samemu, na tej górze, niż wracać z powrotem”.

      Szukamy nieraz Boga daleko, a On mieszka wśród nas, w naszych bliźnich, i czeka, byśmy odnaleźli Go na drodze miłości.

     Różne są formy tego poszukiwania. Czasami praktyki religijne wykonywane są mechanicznie lub tylko z przyzwyczajenia, przez to nie doprowadzą do Boga, gdyż podają tylko Jego wyblakły obraz. Rzadko też prowadzą do Boga tylko teoretyczne Jego poszukiwania, gdyż Bóg jest tajemnicą, która wywołuje podziw i pokorę i nie da się w pełni zrozumieć. Człowiek poszukuje Boga przez naukę, gdy wnikając w naturę świata, doszukuje się rządzących nim przyczyn i dochodzi do uznania pierwszej przyczyny - Boga. Albo też wnika w tajniki swego serca i wykrywa w nim tęsknotę za nieskończonością, której żadne dobro ziemskie nie może zaspokoić. Człowiek poszukuje Boga w sztuce, gdy w kształtach materii, w architekturze, w malarstwie, w utworach poetyckich wyraża się tęsknotę za nieskończonym pięknem. Człowiek poszukuje Boga w przeżyciach swej krzywdy, w poszukiwaniu sprawiedliwości, w przeżywaniu wyższego porządku moralnego, we łzach i radości, gdy go ludzie zawodzą i zwraca się ku Temu, który nigdy nie sprawi zawodu. Najserdeczniej chyba poszukuje człowiek Boga w cierpieniu, gdy zawodzi pomoc ludzka a pozostaje tylko nadzieja w nieskończonym miłosierdziu Boga.

      Bóg przebywa nadal wśród ludzi, ale zawsze ukryty. Ale jednocześnie Bóg ustawicznie wkracza w nasze życie, przebywa przy nas w naszym mieszkaniu, w biurze, w pracy, na ulicy, w urzędzie. Gdy wychodzimy z kościoła, to zmienia się tylko miejsce obecności Boga, ale On sam jest nadal bliski, ciągle nam towarzyszy, jest nieodłączny od naszego istnienia. Świadomość bliskości Boga winna nam dodawać sił do wytrwania. Przez całe życie będziemy poszukiwać Boga, a zarazem będziemy odczuwali Jego obecność przy nas i Jego opiekę. 

ks. mgr Bernard Twardowski