Słowo na niedzielę 17 listopada 2019 r.
W wielkim niemieckim portowym mieście Hamburgu, sławnym z niemoralności i rozwiązłości, wydarzyła się pewnego razu następująca historia. Otóż bardzo gorliwy i dobry kapłan postanowił wygłosić kazanie do mieszkańców Hamburga po to, aby się opamiętali. Po długich staraniach w Radzie Miejskiej, otrzymał zezwolenie na wygłoszenie 10-minutowego kazania do mieszkańców Hamburga.
Jako miejsce wybrano najbardziej uczęszczaną ulicę. Ustawiono na niej platformę. Całą tę ulicę odpowiednio nagłośniono. Kapłan wyszedł na tę platformę i zaczął swoje kazanie. Niektórzy ludzie przechodzili obojętnie. Inni zatrzymywali się z ciekawością. Jeszcze inni słuchali w skupieniu słów kapłana.
Kiedy wskazówka zegara doszła do 10-tej minuty przemówienia, wtedy dowodzący całą akcją oficer policji przerwał przemówienie słowami: „Księdza czas się już skończył. Proszę zejść z platformy!” Ksiądz zdążył jeszcze powiedzieć takie słowa: „A co będzie wtedy, gdy każdy z nas usłyszy od Boga w chwili śmierci: Twój czas człowieku się skończył! Zejdź z platformy życia!”.
Ten koniec, jakim jest śmierć, trzeba widzieć jako coś zupełnie naturalnego, jak naturalne jest życie. Wszystko co żyje, co naprawdę żyje - musi umrzeć; tylko kwiaty sztuczne nie umierają. Trzeba się więc z tym końcem pogodzić jako z czymś normalnym; zgoda na śmierć idzie w parze ze zgodą na życie. I tym łatwiej zgodzić się na śmierć, im lepiej wykorzystujemy życie.
Kto umiera z żalem? Człowiek, którego życie było ubogie, skąpe, raczej wegetatywne; ślepe przywiązanie do życia byłoby przejawem nędzy duchowej. A im bardziej życie jest duchowe, kulturalne, bogate wewnętrznie - tym mniejszy jest lęk przed śmiercią. Im piękniejsze jest twoje życie, tym mniej będziesz go żałował (H. Elzenberg). Starajmy się zatem wzbogacać swe życie duchowe: w wartości wewnętrznej kultury, a przede wszystkim w cnoty i zasługi.
Ściska nas żal, jeśli nie za tym, co tracimy - to za tym, co jeszcze moglibyśmy osiągnąć. Nie było chyba człowieka, który umierając, nie jęczał: a jeszcze mam tak dużo do zrobienia... Może więc lepiej nie myśleć tyle o tym, co tracimy, czyśmy już stracili - ale o tym, co nam jeszcze pozostało. A pozostało jeszcze wiele dni, a każdy dzień jest na coś potrzebny, abyśmy przezeń jeszcze bardziej nasze życie wzbogacili - i mogli pożegnać świat tym Chrystusowym pożegnaniem: Wykonało się.
ks. mgr Bernard Twardowski