Słowo na niedzielę 15 lipca 2018 r. 

   Pewnego razu rycerz postanowił wyruszyć w daleką podróż. Chciał bronić uciśnionych, jak też zdobyć sławę. Wziął miecz i ciężką zbroję na wypadek, gdy spotka wrogów. Duży pojemnik olejku, aby uchronić się przed palącym słońcem. Zabrał także drzewo, aby rozpalić nocą ognisko. W jego bagażach znalazł się także namiot i pościel. Nie zabrało żywności dla niego i dla jego konia. Obciążony ponad miarę opuścił swoje miasto. Po kilku dniach podróży przejeżdżał przez stary most, i gdy był w połowie mostu, ten nie wytrzymując ciężaru załamał się. Obciążony rycerz wpadł do rzeki i utonął. Można przytoczyć wiele podobnych, realnych historii w wersji uwspółcześnionej. Szlachetne cele, dobre intencje utknęły w prozie materialnego życia.        

   Chrystus ukazuje najistotniejszy cel życia człowieka: budowanie Królestwa Bożego, w którym odnajdujemy swoje zbawienie. Chrystus nie jeden raz przypominał, że Jego Królestwo nie jest z tego świata. Rządzą nim inne prawa. To Królestwo realizuje się w rzeczywistości materialnej, ale jego duchowa pełnia nabierze ostatecznego kształtu w wieczności. Człowiek, będąc z natury istotą fizyczno- duchową doznaje napięć miedzy tymi dwoma sferami. Jeśli zwycięża sfera fizyczna, wtedy staje się on obciążony wartościami materialnymi, jak ten rycerz. W konsekwencji załamuje się most prowadzący do Boga, i człowiek tonie w wartościach materialnych.                          

   Wyjątkowo jest to niebezpieczne dla tych, których Chrystus w sposób szczególny powołuje do głoszenia Królestwa Bożego. Chrystus przypomina swoim apostołom, aby nie brali ze sobą, ani chleba, ani torby, ani trzosa pieniędzy. Wystarczą jedne sandały, jedna suknia. Jest to dosyć, aby skutecznie przepowiadać Ewangelię. Zbytnie obciążenie dobrami materialnymi może być niebezpieczne nawet dla uczniów Chrystusa.      Święty Franciszek z Asyżu uważany jest za najradośniejszego człowieka. Całe swe bogactwo rozdał ubogim a sam żył z żebraniny. Odrzucił wszystkie zbędne toboły zdał się całkowicie na Boga. I dlatego był  najradośniejszym i najszczęśliwszym człowiekiem, nawet śmierć nie mąciła jego radości, nazywał ją po prostu swoją siostrą.                                            

   Obojętnie gdzie i jak żyjemy możemy się wiele nauczyć od świętego Franciszka. Nie wiązać dla siebie zbyt wiele tobołów, które wpędzają nas w spiralę szaleńczej pogoni za wartościami materialnymi i przesłaniają urok życia. Zabrać ze sobą tyle ile jest konieczne, pamiętając, że i te konieczne toboły zostawimy w bramie śmierci, a Bóg będzie patrzył tylko na dar miłości w naszych rękach.

ks. mgr Bernard Twardowski