Słowo Boże na niedzielę 16 sierpnia 2020 r. 

Obchodzimy stulecie cudu nad Wisłą. W tym cudzie miał swój udział ks. Ignacy Skorupka, który mieszkał w Warszawie, w tej odrapanej, z ulicą Grzybowską. Ojciec często się upijał, a on ciągle nie dojadał. Mocno przeżywał kłótnie rodziców i dzielnie bronił mamy, która pocią­gała go do wielkich czynów i świętości. Słyszał o hrabiowskiej linii swego rodu, jednak naj­bardziej interesowali go ci przodkowie, którzy walczyli w obronie Ojczyzny.

Bawił się w żołnierzy? Pewnie. I był, trzeba przyznać, urodzonym dowódcą. Pewnego dnia skrzyknął pięćdziesięciu chłopaków, dał każdemu po orzełku i urządził - defiladę. Kło­pot w tym, że potem ojciec musiał się z tego jego wojska tłumaczyć przed... rosyjską żan­darmerią.

Bawił się też w księdza. Ta zabawa skończyła się tym, że nie mając jeszcze szesnastu lat wstąpił do seminarium. Został księdzem, ale żadnych tytułów naukowych nie zaliczył. Musiał się zająć ciężko chorą mamą i resztą rodzeństwa. Kiedy zmarła, był całkiem załama­ny. Pamiętał jednak, co jej obiecał i - z energią zabrał się do pracy. Wkrótce okazało się, że jego głównym powołaniem jest... promieniowanie cnotami kapłańskimi.

Promieniował więc nimi w sposób niebywały, zwłaszcza gdy Ojczyzna odzyskała nie­podległość. Przede wszystkim zorganizował zakład dla sierot, który na Pradze prowadziły Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi.

Ale spokoju w Ojczyźnie nie było. Bolszewicyza wschodnią granicą szykowali się do skoku. A szło o wielką stawkę: o losy całej Europy. Kiedy doszło w końcu do wojny polsko- bolszewickiejIgnacy zgłosił się na ochotnika i został kapelanem wojskowym.Odtąd spędzał czas w koszarach i na dworcach, a zrozpaczonych pocieszał: „Nie martwcie się, Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas i ześle człowieka jak ksiądz Kordecki, jak Joanna d' Arc. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwy­cięstwo. Bliski jest ten dzień - przekonywał. - Nie minie 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity!".

Nadszedł 13 sierpnia. Sprzed gimnazjum im. Władysława IV na Pradze wyruszył w stro­nę Ząbek niezwykły oddział. Oddział chłopców, uczniów, dzieci prawie. Wśród nich szedł młody ksiądz ze stułą na szyi.

Główna bitwa zaczęła się w Ossowie 14 sierpnia. Ruszając na wroga z pieśnią na ustach i krzyżem w ręce, porwał swoich dzielnych chłopców do ataku niczym wicher. Chłopców, którzy karabiny trzymali w rękach po raz pierwszy. Zaraz potem padł na polu bitwy Ale sta­ło się coś niezwykłego. Wiadomość: „Kapelan poległ!" nagle potężnym echem wstrząsnęła wszystkimi. Uskrzydliła młodzież, zapłonęła ogniem wiary w sercach żołnierzy. I przechyli­ła się - w sposób cudowny - szala zwycięstwa na stronę Polaków. Był to dzień 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Wniebowziętej, dzień Matki Boskiej Zielnej.

ks. mgr Bernard Twardowski