Słowo na niedzielę 13 kwietnia 2014 r.
Wielki Czwartek to pamiątka ustanowienia sakramentów Eucharystii i kapłaństwa. Podczas corocznych uroczystości przypominamy scenę Ostatniej Wieczerzy i zastanawiamy się nad sensem, głębią oraz przesłaniem tego wydarzenia.
Wielki Czwartek to okazja do zastanowienia się nad tym, co ja robię, aby „mój ksiądz” był lepszy, doskonalszy. Czy modlę się za proboszcza, wikarego, rezydenta, rekolekcjonistę?
Kapłani żyją kultem Eucharystii w czasach spokoju i w czasach zagrożeń. B. M. Nieczuja-Ostrowski w swojej książce pt. Drogi miłości Bożej przekazuje nam wzruszające świadectwo kultu Eucharystii w czasach stalinowskich, w więzieniu śledczym Urzędu Bezpieczeństwa na ul. Montelupich w Krakowie. Uwięzieni tam kapłani porozumiewali się alfabetem Morse’a z żołnierzami AK maltretowanymi i skazanymi na śmierć. Na znak dany pukaniem w ścianę udzielali rozgrzeszenia. Komunię św. przekazywano różnymi sposobami. Generał Nieczuja-Ostrowski opisuje: "Pewnej niedzieli usłyszeliśmy wypukiwanie Morse’em na ścianie... Dowiedzieliśmy się, że w sąsiedniej celi znajduje się kapłan. Odprawiać będzie dzisiaj Mszę św. i udzieli nam rozgrzeszenia, gdy na umówiony znak pukaniem przeprosimy Pana Jezusa w pokorze. Komunię św. otrzymamy za pośrednictwem życzliwego strażnika. Z wielką czcią i wzruszeniem przyjęliśmy paczuszkę, niby z lekarstwami, a w niej Pana Jezusa, tak niespodziewanie przybyłego... Umieściłem Hostię świętą pod zagłówkiem mego łóżka, adorując z kolegami. Nastąpił wreszcie cudowny moment przyjęcia Ciała Pana Jezusa do skruszonych i rozradowanych serc naszych... Pocieszeni i umocnieni, kolejno czuwaliśmy potem przy pozostałych Hostiach świętych, które mieliśmy wieczorem przekazać więźniarkom, znajdującym się na wyższym piętrze. W duchu prosiliśmy Boga, aby nic nam nie przeszkodziło w wykonaniu naszej wzniosłej misji. Była bowiem zawsze możliwość nagłego wkroczenia do celi naszych prześladowców. Przy zapadającym zmroku odezwało się pukanie w sufit. Wskoczyłem na taboret, otworzyłem okno, a gdy zobaczyłem spuszczonego „konia”, czyli kawałek chleba na sznurku, szybko umocowałem do niego paczuszkę z Hostiami świętymi. Kolega trzonkiem miotły stuknął w sufit i „święta przesyłka” powędrowała bez przeszkód do więźniarek. Nie trzeba dodawać, jak wszyscy byliśmy szczęśliwi... Pan Jezus odwiedził nas, pocieszył, dał nam znak, że nas kocha i jest z nami, a nasze cierpienia nie pójdą na marne..."
Takich wzruszających przykładów miłości i tęsknoty Polaków do Eucharystii było bardzo wiele, zwłaszcza, gdy byli pozbawieni tego daru na co dzień, czy to w niemieckich obozach koncentracyjnych, czy też w łagrach sowieckich. Są liczne przykłady bohaterskich wyrzeczeń, gdy przy całodziennej bardzo uciążliwej pracy więźniowie łagrów potrafili rezygnować z całodziennego posiłku, tylko dlatego, by zachować post eucharystyczny i wieczorem móc przyjąć Komunię św., oczywiście w wielkim ukryciu.
Kapłaństwo jest mocno zrośnięte z męczeństwem. Oczywiście nie mamy tu na myśli kapłana, który „się męczy” swoim kapłaństwem, tzn. żałuje podjętej decyzji, i ani nie ma siły, by się wycofać, ani nie znajduje w sobie woli, by się poderwać do dalszej drogi. Mamy na myśli męczeństwo jako świadomy udział w męczeństwie Zbawiciela – Najwyższego Kapłana. I w tym znaczeniu męczeństwo przynależy do samej istoty kapłaństwa Chrystusowego. Pan Jezus często posługiwał się słowami: Jeśli Mnie, to i was – prześladować, nienawidzić będą…
A wiec powtórzę, że Wielki Czwartek to okazja do zastanowienia się nad tym, co ja robię, aby „mój ksiądz” był lepszy, doskonalszy. Czy modlę się za proboszcza, wikarego, rezydenta, rekolekcjonistę?
ks. mgr Barnard Twardowski