Słowo na niedzielę 3 marca 2019 r. 

O jednym z synów Kazimierza Jagiellończyka, o imieniu również Kazimierz, mówiono, że wieczo­rami, gdy wszyscy już udawali się na spoczynek - on klęczał przed za­mkniętymi drzwiami kaplicy królewskiej i modlił się.

Kazimierz urodził się w połowie XV wieku na Wawelu jako drugi spośród sześciu synów królewskich. Miał jeszcze siedem sióstr. W ro­dzinie było więc dwanaścioro dzieci. Czworo z nich zostało królami, najmłodszy zaś prymasem Polski. Jagiellonowie słynęli z porywczych temperamentów, ale królewicz Kazimierz pracował nad sobą, walczył ze słabościami i wadami, dlatego wszyscy odbierali go jako młodzieńca spokojnego, roztropnego, odznaczającego się mądrością, a przede wszyst­kim pobożnego.

Kazimierz, którego wspominamy 4 marca, zyskał przydomek „święty”. Kościół uznał go za świętego w roku 1604. Jego śmierć wzbudziła powszechny żal i smutek. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat i pięć miesięcy.

Ciało zmarłego przywieziono z Grodna do Wilna i złożono w kró­lewskim grobie w kościele katedralnym, który natychmiast stał się miejscem kultu. Gdy przy okazji procesu kanonizacyjnego po stu osiemna­stu latach od jego pochowania otworzono grób Kazimierza, mimo wielkiej wilgoci panującej w kaplicy (po cegłach lała się woda), ciało było nienaruszone. Przy głowie królewicza znaleziono pergamin z ulu­bionym łacińskim hymnem świętego, który za życia nosił na piersiach: „Każdego dnia sław Maryję”.

Od dziewiątego do szesnastego roku życia królewicz uczył się pod okiem księdza Jana Długosza. Długosz cenił Kazimierza za jego szlachet­ność, wybitne zdolności i fenomenalną pamięć. Intelektualnie przewyż­szał swoich braci. Władał biegle trzema językami: polskim, łacińskim i niemieckim.

I jeszcze jeden fakt historyczny. Na czas swej nieobecności król po­wierzył rządy w Koronie królewiczowi Kazimierzowi, który rezydował w Radomiu, mając przy sobie jako doradcę Filipa Kallimacha, włoskie­go humanistę, eksperta od polityki zagranicznej, oraz wybitnych znaw­ców prawa. W ciągu dwóch lat Kazimierz wyrównał zaległości sądów królewskich. Zadbał o bezpieczeństwo w kraju, skutecznie zwalczając rozbójnictwo, zwłaszcza na pograniczu śląsko-polskim. W przeciwień­stwie do ojca utrzymywał dobre kontakty ze stanami pruskimi. Zajmo­wał się biednymi i sierotami, organizował dla nich przytułki i jadło­dajnie.

Kazimierz, mimo że był królewiczem i sprawował władzę, do końca pozostał wierny słowom Chrystusa. Wiedział, że „nie przyszedł na świat po to, aby Mu służono, lecz aby służyć”.

ks. mgr Bernard Twardowski