Słowo na niedzielę 6 grudnia 2015 r.  

Dzisiejsza Ewangelia mówi o św. Janie Chrzcicielu. A czy dziś jest jakiś nowoczesny Jan Chrzciciel ? Czy jest ktoś, kto by przygotowywał ludzi na przyjęcie Jezusa? Tak. Chyba wiemy. Każdy kapłan katolicki: to jego obowiązek, jego powołanie. Może nie myślimy i nie dziękujemy Jezusowi za to, że ustanowił kapłaństwo? A przecież, jeżeli mamy żyć z Bogiem na tamtym świecie, musimy z Nim żyć już tu na ziemi! A kto nam Go da? Krótko powiem to, co wiem z własnego doświadczenia. Matka była zajęta pisaniem listu, gdy mały Witek przyszedł z niezwykłą prośbą: „Mamusiu, mówił, przyłóż ucho do mego serca i słuchaj, czy Jezus tam jest?” - Matka przyłożyła ucho i rzekła: „Jezus odszedł, bo Witek był niegrzeczny”. Witek ciągnął matkę za rękaw i błagalnie prosił: „Mamo, mylisz się, Jezus jest! Ty Go nie słyszysz, lecz ja Go czuję”! - Kto mówił Witkowi o Jezusie? Widać matka po chrzcie św. pamiętała o błogosławionych skutkach tego sakramentu i kiedy chłopczyk zaczął myśleć, powiedziała mu to, co chciała, aby wiedział. 

      Kapłanka ogniska domowego! Bezcenna pomoc dla księdza. Obecność takiego dziecka na katechizmie wywołuje radość i uczucie wdzięczności dla Boga, który zsyła taką pomoc pracującemu kapłanowi. Ale czasem ta pomoc jest nie rozumiana. Bóg wie, my nie wiemy.

      Bóg chce mieć księdza. Od wieków myślał o nim. W czasie dał mu odpowiednie środowisko rodzinne, prowadził dziwnymi drogami. Już jest klerykiem, zdolny, pracowity, zapowiada się dobrze. Nagle wojna – kleryk musi iść. Na wojnie stracił oko. Rozpacz dla rodziców. Czy może być księdzem o jednym oku? Biskup powiedział: tak! Będzie sztuczne, szklane oko. Przygotowania idą dalej. Oko szklane odegra swoją rolę. Po święceniach młody kapłan wyjechał na misje w głąb Afryki. Tam – pogańska wioska. Czarnoksiężnik jest honorowany. Młody misjonarz zrozumiał: Póki ten tu będzie, wszelkie moje wysiłki będą paraliżowane. Co robić? Misjonarz myśli, modli się, wreszcie rzuca wyzwanie czarnoksiężnikowi. Na publicznym zebraniu, pod gołym niebem, musi go pokonać. Tu chodzi o sprawę Bożą, o powodzenie misji… Młody kapłan pokazuje niektóre sztuczki białej magii, której nauczył się w wojsku. Czy to czarnoksiężnik powtórzy? Tak. Każdy następny numer powtórzył. Skąd to znał? Czy podpatrzył? Misjonarzowi pot występuje na czoło. Repertuar się wyczerpuje, a czarnoksiężnik nie pokonany. Lecz tu myśl! Przychodzi jakby z nieba. Wśród niebywałego napięcia misjonarz wyjmuje swoje szklane oko, pokazuje na dłoni i rzuca na ziemię. Po chwili podnosi, otrzepuje z piasku i wsadza do oczodołu. Osłupienie. Potem oklaski, ogólny entuzjazm. Wioska jest uwolniona od czarnoksiężnika. A misjonarz co zrobi? Czy skorzysta z okazji? Narzuci się mieszkańcom wioski na wodza i jako król będzie odbierał hołdy? Zdobędzie majątek, sławę? Wieczorem, w ciszy swej ubogiej chatki modli się i powtarza: Dla Ciebie Panie! Dla Ciebie! I pierwszy raz w życiu zrozumiał, dlaczego na wojnie stracił oko. Bohater zaczyna pracę. Powoli, z dnia na dzień staje się mniejszym, małym, a w rozumach czarnych parafian rośnie idea Boga-Zbawiciela. On ma wzrastać, a ja się umniejszać! Nowoczesny Jan Chrzciciel! Kapłan to nowoczesny św. Jan Chrzciciel.

ks. mgr Bernard Twardowski