Słowo na niedzielę 05 lipca 2015 r.

  „Dziwił się też ich niedowiarstwu”. Nakreślę tu krótko dwie postacie. Pierwsza, nisko moralnie stojąca kobieta. Wyrzekła głośno, z tupetem: „Ja nie idę do kościoła, bo za wiele cierpiałam”! A druga osoba: bł. Eugenia Smet. Cierpiała na raka i co mówiła: „To mój ukryty skarb! Bóg wie, że mi go dał. A ja kocham wszystko, co Bóg daje. Jezu, ja nie chcę prosić o uzdrowienie. Ja tylko dziękuję za to, co Ty mi dajesz”. Widzimy różnicę. Tylko drugie zdanie ma wartość wobec Boga i wobec myślących, szlachetnych ludzi. To zasługa wiary. W piewszym zdaniu wiary nie ma. Pozostaje tylko wstyd i hańba. Może być coś gorszego. Ludzie którzy nie mają wiary, łamią się, uciekają od życia. Chłopiec miał tylko 17 lat, a już chodził posępny, smutny, ponury. Co mu się stało?

 Pewnego dnia, w gronie kolegów, zrobił to straszliwe wyznanie: Życie jest śmieszne, głupie, niedorzeczne. Raz trzeba z tym skończyć. To mówiąc pokazał kolegom flakon pigułek i na ich oczach połknął... Nić życia przerwana! Iluż jest takich, którym brakło odwagi zgodzić się na cierpienie. Tę odwagę daje nam wiara. Człowiek wierzący zna zbawczą rolę cierpienia. Pamięta, że Chrystus przez cierpienie i śmierć zbawił świat i doszedł do chwały. Taka jest również i nasza droga: przez krzyż do zbawienia, przez cierpienie do radości. Ziemia nie jest na to, by nam dogadzać, ale na to, by być areną dla moralnego udoskonalenia się. W życiu chrześcijanina żadna łza, żaden ból, żaden smutek, żadna przykrość fizyczna czy duchowa nie ginie, jeżeli dusza przyjmie cierpienie z poddaniem i uległością. A tego uczy nas wiara! - Ale wiara nie tylko uczy, jak znosić cierpienie.

 - Potrzebna jest do zbawienia. Bez wiary nie można podobać się Bogu. „Kto nie wierzy, będzie potępiony” (Mk 16,16). Życie prawdziwie chrześcijańskie jest wtedy, gdy wiara jest żywa, to znaczy, gdy żyjemy tak, jak nam wiara nakazuje. Wtedy wiara jest fundamentem, z którego wyrasta nadzieja i miłość, czyli życie nadprzyrodzone łaski uświęcającej. Powiedzmy lepiej: Życie Boże w duszy człowieka! Niesłychany, a jednak prawdziwy cud! Wierzę! Mam wiarę żywą! Gdy Pan Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie...”, ja z moją wiarą żywą idę, już jestem, stoję. Gdy Jezus mówi: „Bierzcie i jedzcie...”, ja zbliżam się do Stołu Pańskiego, biorę, łączę się, mam Jezusa w duszy, mieszkam z Nim, bo tak powiedział Jezus: „On we Mnie, a Ja w nim”! Takiego Boga mamy! Cudowna jest nasza religia!

3. Dobrodziejstwo wiary.

      Na zebraniu jeden z niewierzących bezbożników mówił długo przeciwko - jak się wyraził - zabobonom wiary i religii. Zdawało się, że wszystkich przekonał. Gdy skończył, z głębi sali podniósł się głos: „Panie, co panu dała pańska niewiara”? - Tym prostym pytaniem, po którym nastąpiła burza oklasków, zniweczone zostały wszystkie argumenty niedowiarka. Wiara jest największym, najcenniejszym i najwięcej potrzebnym ze wszytkich dóbr. Kto wiarę stracił, więcej stracić nie może! Jezus, który powiedział: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”, powiedział także, „Kto nie uwierzy, będzie potępiony”! Sprawę wiary traktujemy zawsze poważnie, bo dobrodziejstwa wiary są nieocenione!

ks. mgr Bernard Twardowski