Słowo na niedzielę 3 kwietnia 2016 r.  

Życie nasze nabiera pełniejsze­go kształtu, staje się piękniejsze i pozwala z radosną nadzieją spoglądać w najdalszą przyszłość, gdy autentycznie spotkamy Chrystusa zmartwychwstałego. Jest wiele różnych dróg prowadzących do naszego Pana. Dzisiejsza niedziela, zwana Niedzie­lą Miłosierdzia Bożego ukazuje jedną z bardzo ważnych cech tej drogi. Jest to Boże Miłosierdzie. Chrystus powiedział do św. Siostry Faustyny: „Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia. Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwar­te są wnętrzności miłosierdzia Mego, wy­lewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego”. Święto to ogłosił w całym kościele wielki orędownik Bożego Miłosierdzia św. Jan Paweł II, który umierając mówił: „Po­zwólcie mi odejść do domu Ojca” .

      Dzisiejsza Ewangelia ukazuje Boże Miłosierdzie okazane św. Tomaszowi, któ­ry nie podzielał radości innych apostołów, którzy mu mówili, że widzieli Chrystusa zmartwychwstałego. Jakże był beznadziejnie smutny w swoim niedowiarstwie. Chrystus w swo­im wielkim miłosierdziu, jakby dla same­go Tomasza, po ośmiu dniach ukazał się ponownie apostołom i powiedział do nie­go. „Podnieś tutaj swój palec i zobacz mo­je ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzą­cym". Ale to nie było potrzebne. Tomasz padł na kolana i z radością zawołał: „Pan mój i Bóg mój!" Radość tego autentyczne­go spotkania z Chrystusem będzie towa­rzyszyć św. Tomaszowi do ostatnich dnijego ziemskiego życia.

      Nieraz w sposób szczególny doświad­czamy miłosierdzia Bożego w ostatnich dniach życia. Pięknie o tym pisze Jacek Pałkiewicz na stronie internetowej . A jest to opowieść o ostatnich dniach ży­cia śp. generała Jaruzelskiego. Oto krótkie fragmenty tej historii „Starałem się oczy­wiście tłumaczyć mu, że jeszcze nie umrze, ale on czuł, że zbliża się jego czas. Zaczęliśmy rozmawiać o śmierci i wierze w Boga. Trwało to 1,5 godziny. Mówił, że nieraz zazdrościł ludziom wierzącym moralnej przystani, komfortu emocjonalnego. Nie zapomnę nigdy sceny, kiedy lojalny komunista, umierający człowiek o bladej, zapadłej twarzy z kilkudniowym zarostem, walczy ze sobą, aby zaprzeczyć własnym poglądom i wartościom, żeby wyrzec się swoich przekonań. Myśl nawrócenia wią­zała się cały czas z uznaniem się za poko­nanego, z klęską intelektualną... To nie by­ły tylko wyrzuty sumienia, chwila słabości i zachwianie niezłomnego charakteru, ale też obawa, że ktoś będzie mógł mu zarzu­cić tchórzostwo za to, że zatwardziały nie­wierny pokajał się za własne grzechy, uznał słuszność katolickiej racji i za tę zmianę poglądu religijnego straci szacu­nek. Mam prawo sądzić, że po naszej roz­mowie, w obliczu śmierci, generał Jaruzel­ski odnalazł pokój, wyrzekł się swoich przekonań i pojednał się z Bogiem. Pod­czas naszej rozmowy duże wrażenie zrobił na nim przykład Michaiła Gorbaczowa, który kilka lat wcześniej klęczał w Asyżu przed obrazem św. Franciszka. Finał był taki, że generał Wojciech Jaruzelski jesz­cze przed śmiercią przyjął sakrament”.

Ks. mgr Bernard Twardowski