Słowo na niedzielę 1 maja 2016 r.  

Jedna z chińskich bajek opowiada o człowieku z soli. Gdy człowiek ten dotarł po długiej wędrówce przez pusty­nię do brzegu morza, zapytał: „Kto ty jesteś?” „Ja Jestem morze" - padła odpowiedź. „Chciałbym cię poznać i zrozu­mieć, lecz nie wiem, jak to osiągnąć" - wyznał swoją cie­kawość i niewiedzę człowiek. „Dotknij mnie, a będziesz wiedział" - zaproponowało morze. Człowiek zdobył się na odwagę i zanurzył nogę w falach morza. Natychmiast doznał olśniewającej pewności, iż wie już, co to jest morze. Gdy po chwili wyciągnął nogę z wody, brakowało mu u niej palców. Krzyknął więc zrozpaczony: „Coś ty ze mną uczyniło!?" Morze zaś odrzekło spokojnie: „Zawsze trzeba coś stracić, gdy się chce mnie poznać i zrozumieć".

W owej chińskiej bajce można dopatrzyć się nauki o prawach ludzkiej miłości. Przecież wszyscy ludzie ciąg­ną z pustyni nad ocean miłości. A wędrowców, którzy do jego brzegu dotarli, można podzielić z grubsza na trzy grupy.

Pierwsza grupa - to rozczarowani. Ci. którzy są niesko­rzy do jakichkolwiek ofiar: którzy się oburzają na koniecz­ność ponoszenia kosztów: którzy chcieliby poznać miłość za darmo: nie płacąc niczym, nie dając niczego w zamian, niczego nie tracąc. A gdy dowiadują się, że na tym brze­gu niczego nie otrzymuje się za darmo, czują się rozcza­rowani w nadziejach i zawiedzeni w oczekiwaniach. Nie zdobywszy się na odwagę, nie doznawszy miłości, nie zanurzywszy nawet stóp w jej falach, wracają na pustynię.

Druga grupa - to poszkodowani. Ci wprawdzie zakosz­towali miłości, nawet zanurzyli się w jej odmętach, ale uznali to za fatalną w skutkach i tragiczną przygodę. Wydaje się im, że wyszli z niej skrzywdzeni i okaleczeni. Są przekonani, że miłość ich oszukała, że ich ograbiła z urody, szans i możliwości. Obnoszą się zatem z tą swoją krzywdą, bez przerwy pokazują światu te swoje kikuty, wszystkim wokół opowiadają, jak to brutalnie i bez­względnie obeszła się z nimi miłość. Są to niepoprawni buchalterzy strat: wiedzą doskonale, ile zapłacili, nie potrafią natomiast ani dostrzec, ani ucieszyć się tym, co zyskali. Nic zatem dziwnego, że w ich rachunkowości nie ma korzystnych wyników.

Trzecia grupa - to szczęśliwcy. Ci też zanurzyli się w miłość. Ci też poznali jej smak i głębię. Ci też za tę wiedzę zapłacili, też coś złożyli w ofierze, też z czegoś zre­zygnowali, też czymś okupili tę przygodę. Wiedzą jednak, że żadna cena nie jest wygórowana, gdy w grę wchodzi miłość. Zatem niczego nie żałują, niczego nie opłakują, niczego nie przeklinają. Nie zajmują się liczeniem strat, lizaniem ran i opowiadaniem rozczarowań, lecz cieszą się zyskiem i są wdzięczni. Są to ludzie szczęśliwi i właściwie godni tego. aby im zazdrościć.

 

ks. mgr Bernard Twardowski