Słowo na niedzielę 30 marca 2014 r.
Oto fragmenty wyznań Anny Korsak z Lublina, która doznała uzdrowienia z nieuleczalnej ślepoty przed cudownym obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. „29 maja 1921 roku weszłam do Cudownej Kaplicy. Wzruszona głęboko, przygnębiona świadomością, że znikąd na ziemi nie mogę się spodziewać pomocy, czułam, że jeśli gdzie, to tu jedynie dokonać się może moje uzdrowienie. (...) Jakimi były moje myśli, jakie wypowiadałam słowa? Nie wiem. To tylko pewne, że nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Bez wątpienia modliłam się każdym nerwem, każdą kroplą krwi. (...) l znowu podniosłam oczy. O Boże! Co to? Korona na główce Dzieciątka... „Widzę, ja widzę” - krzyknęłam. Utkwiłam wzrok w Obraz, kule ogniste znikły, z Obrazu spojrzała na mnie słodka twarz Jasnogórskiej Pani”.
Brak wzroku jest niezwykle dotkliwy. I chociaż mówi się, że gdy ktoś nie widzi oczyma ma bardziej wyczulone inne zmysły, to można przypuszczać, że mając do wyboru posiadanie każdego zmysłu mniej więcej po równo, czy doświadczyć zanik jednego zmysłu kosztem zwiększenia wrażliwości innego, wydaje się, że każdy wybrał by chyba jednak „wszystkiego po równo”.
Człowiek chce widzieć, mieć dobry wzrok, dostrzegać piękno świata. Lepiej mieć zdrowe oczy, bo po prostu łatwiej wówczas się żyje. Ileż trudności musi przechodzić człowiek niewidomy, aby się ubrać, przejść do drugiego pokoju czy wyjść na zewnątrz. Oczy są wielkim i potrzebnym darem.
Dość łatwo przechodzi się w dzisiejszej Ewangelii do duchowego znaczenia wzroku. Często da się słyszeć, że wzrok zewnętrzny jest ważny, ale o wiele istotniejszy jest wzrok duchowy. Owszem, jednak może przy czytaniu dzisiejszej Ewangelii podziękujmy za oczy, za to że mimo uszczerbków na zdrowiu poprzez noszenie okularów, jednak widzimy! Podziękujmy za tych, którzy wynaleźli okulary, którzy nieustannie udoskonalają różne metody leczenia wzroku. Pamiętajmy o lekarzach, którzy operują, leczą, pomagają tym, którym słabnie wzrok. Podobni są do Jezusa, który przywrócił wzrok niewidomemu.
Mistrz z Nazaretu w dzisiejszej Ewangelii udowodnił faryzeuszom, że tak na serio, to właśnie oni są niewidomi, bo nie chcą dostrzec w nim Zbawiciela. Zamiast słuchać Go, oni ciągle szukali powodów, aby Go oskarżyć. Tutaj również mają Mu za złe, że dokonał cudu w szabat, a więc w dzień świąteczny, w którym nie wolno pracować. Faryzeusze bowiem chcieli uchodzić za tych, którzy perfekcyjnie wypełniają przykazania. Uważali się za doskonałych i można powiedzieć, że własny blask ich oślepił. To oni byli naprawdę niewidomi, bo o wiele gorszą od braku wzroku fizycznego jest ślepota duchowa czyli pycha. Uważali się za tak doskonałych, że nikomu nie wolno było zwrócić im uwagi. We wspomnianym fragmencie krzyczą na uzdrowionego: „Cały urodziłeś się w grzechach a nas pouczasz?” Niech dzisiejszy cud udzieli nam dwóch ważnych pouczeń:
1. Cierpienie, choroba – to wcale nie musi być kara za grzechy, więc kiedy cierpisz, nie pytaj: Za jakie grzechy!
2. Strzeż się wyniosłości i pychy, bo one powodują duchową ślepotę, gorszą od fizycznego braku wzroku.
ks. mgr Bernard Twardowski