Słowo Boże na niedzielę 30 sierpnia 2020 r.
Nowy rok szkolny jest okazją do wdzięczności Bogu za wszelkie dary. Mamy być wdzięczni nade wszystko za spotkanie innych osób, które poświęcają nam oni swój czas, uwagę, troskę, słowa, zainteresowanie. Ubogacają sobą.
Największą wdzięczność, podstawową i niewyrażalną do końca, jesteśmy jednak winni Bogu. Nasze życie, każdy dzień, pogoda - dosłownie wszystko, cokolwiek mamy, zawdzięczamy Jemu. Wszystko, co posiadamy, spotykamy, poznajemy czy o czym marzymy jest Jego własnością. Dlatego też wdzięczność wobec Niego powinna być totalna, całościowa, obejmująca wszystko, co nas stanowi i co otrzymujemy. Bóg chciał, żebyśmy wszystko otrzymali za darmo: dar życia i stworzenia (od Boga Ojca), dar odkupienia i łaski (od Syna Bożego), dar wzrastania w miłości (od Ducha Świętego). Nasza modlitwa i praca są odpowiedzią na tę dobroć.
Czas, który jest przed nami, jest okazją do dziękowania Bogu- także poprzez Jego głoszenie, świadczenie o Nim, czasem apostołowanie lub nawet obronę. W opowiadaniu Fryzjerek niedowiarek mowa o pewnym człowieku, który poszedł do fryzjera. Jak to zwykle bywa, między nim a obsługującym go fryzjerem wywiązała się rozmowa. Nie wiadomo w jaki sposób zeszli nagle na temat Boga i religii. Klient serdecznie i z pewnością w głosie mówił o dobroci Boga. Fryzjer sprzeciwiał się: „Nie zgadzam się z panem. Nie wierzę w Boga! On nie istnieje!”. Zdumiony klient zapytał: „A na jakiej podstawie pan tak sądzi?” - „To bardzo proste. Wystarczy wyjść na ulicę, aby się o tym przekonać, że Boga nie ma. Gdyby istniał, nie stworzyłby świata z wojnami, zbrodniami, chorobami i skażeniem środowiska. Gdyby był wszechmocny, nie byłoby tyle cierpienia”. Klient zamyślił się nad tymi słowami. Nie chciał wdawać się w dalszą dyskusję - być może nie chciał zdenerwować fryzjera, który właśnie ostrą brzytwą golił mu brodę. Gdy skończyło się strzyżenie i golenie, zapłacił za usługę i wyszedł z lokalu. Na ulicy zobaczył zaniedbanego, kudłatego i brodatego człowieka. Widać, że już dawno nie był gościem u fryzjera. Niedawny klient zawrócił nagle do zakładu, podszedł do fryzjera i rzekł mu: „Wie pan co? Nie wierzę w istnienie fryzjerów!” - „Cóż to pan mówi? Skąd takie absurdalne przekonanie?” - „Wystarczy wyjść na ulicę, aby się przekonać, że nie ma fryzjerów”. - „Jak to nie ma? - krzyknął oburzony fryzjer. - Ja jestem fryzjerem!” - „Gdyby istnieli fryzjerzy, po ulicach nie chodziłoby tylu kudłatych ludzi, nie pozwoliliby na to”. - „Ależ, panie! Fryzjerzy istnieją, ale problem w tym, że wielu nie przychodzi do nich! Zaniedbują swój wygląd i tyle..-„To tak jak z istnieniem Boga” - odparł klient. Zbyt wielu ludzi Go nie szuka ani się do Niego nie zbliża... Apostoł to ten, kto wskazuje ludziom Boga i ich do Niego prowadzi.
ks. mgr Bernard Twardowski