Słowo na niedzielę 29 kwietnia 2018 r.
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy, że Pan Jezus porównał siebie do krzewu winnego, a nas, chrześcijan, do jego gałązek, na których dojrzewają winogrona. Winogrona zaś są obrazem naszych dobrych uczynków.
Co się stanie, jeśli oderwiemy się i odłączymy od Pana Jezusa przez grzech? Nie spełnimy wówczas żadnych dobrych uczynków, podobnie jak gałązka oderwana od krzewu nie obrodzi owocami. Największym nieszczęściem dla nas jest oderwanie się od Pana Jezusa przez grzech. Nie będziemy wówczas mogli spełnić żadnego uczynku, który zasługiwałby na niebo.
Zastanówmy się teraz nad taką sprawą: Czy gałązkę winorośli albo jabłoni oderwaną, leżącą na ziemi, można z powrotem przykleić do drzewa tak, iżby ożyła i dawała owoce? Nie, to niemożliwe. A jak jest z nami? My jesteśmy w lepszym położeniu. Jeśli wskutek jakiejś burzy spowodowanej w nas przez namiętności albo złych ludzi, oderwiemy się od Pana Jezusa przez grzech ciężki, to możemy na nowo połączyć nasze życie z Jego życiem. A w jaki sposób?
Przez pośrednictwo innych. Jedne gałązki są połączone z krzewem winnym poprzez inne; zwykle małe poprzez większe otrzymują soki i życie od krzewu winnego. Podobnie dzieje się również w naszym życiu. Bardzo często w połączeniu się z Chrystusem pomagają nam inni ludzie. Najczęściej czynią to rodzice i księża, ale również inni dobrzy ludzie.
Niemiecki biskup Ketteler, odprawiając Mszę świętą w pewnym klasztorze sióstr, aż wzdrygnął się udzielając Komunii świętej siostrze staruszce. Przypomniał sobie, że jej twarz widział w dziwnych okolicznościach. Po Mszy świętej spotkał się z siostrami. Nie zauważył jednak tej staruszki. Przełożona wyjaśniła, że pracuje ona w kuchni i wolałaby nie spotkać nikogo.
Gdy wszystkie siostry już wyszły, biskup wezwał tę staruszkę. Po pytaniu o pracę, zapytał ją, o co się modli. Odpowiedziała, że całą swą pracę i cierpienie ofiaruje za Kościół: jedną godzinę za Ojca Świętego, drugą za biskupów, trzecią za księży i misjonarzy itd. Gdy zaś nadejdzie noc — dodała — to poświęcam jeszcze jedną godzinę na modlitwę za tych młodych chłopców i dziewczęta, których Pan Bóg chciałby mieć księżmi albo zakonnicami, a którzy nawet nie myślą o tym.
Biskup pobłogosławił tę siostrę i prosił, aby nadal tak się modliła. Gdy już wyszła, powiedział do przełożonej: Ja zawdzięczam swe nawrócenie z życia lekkomyślnego i moje powołanie tej siostrze staruszce. Pewnego razu podczas niezbyt dobrej zabawy tanecznej, ujrzałem przed sobą jakąś twarz. Wpatrywała się ona we mnie uporczywie z wyrzutem, a jednocześnie z litością. Po chwili znów zniknęła. Dziś, udzielając Komunii świętej, poznałem od razu, że to była twarz tej siostry staruszki. To ona wymodliła moje nawrócenie i powołanie. Ona nic o tym nie wie i proszę nie mówić jej o tym. Niech dalej się modli.
Mamy tu piękny przykład jak zdrowa gałązka wraca siły żywotne słabej i więdnącej.
ks. mgr Bernard Twardowski