Słowo Boże na niedzielę 29 marca 2020 r. 

   W ostatnim czasie nawiedziła świat i naszą ojczyznę pandemia koronawirusa. Więc może warto, tak jak nasi przodkowie z ufnością i wiarą skierować przez wstawiennictwo św. Rocha modlitwę o oddalenie tej pandemii, która niesie cierpienie i śmierć.
   Roch święty urodził się w Montpellier, mieście w Południowej Francji, w roku 1295, jako jedyne dziecię bardzo majętnych rodziców i znakomitego pochodzenia. Żył on w czasach, kiedy Europę często pustoszyły fale epidemii. Zasłynął jako opiekun zadżumionych, a po śmierci stał się patronem cierpiących na groźne choroby zakaźne.

W drodze do Wiecznego Miasta Roch zatrzymał się w miejscowości Acquapendente, gdzie szalała dżuma. Miasteczko wyglądało jak wymarłe. W domach i na ulicach pełno było ciał zmarłych lub konających. Widząc cierpienie i opuszczenie zadżumionych, Roch zgłosił się do pomocy w szpitalu. Był jedynym człowiekiem, który chciał dobrowolnie usługiwać ofiarom zarazy, narażając się na śmiertelne niebezpieczeństwo. W nagrodę za heroiczną miłość bliźniego Bóg obdarzył Rocha łaską uzdrawiania.

   Gdy epidemia w Acquapandente wygasła, Roch kontynuował swą pielgrzymkę do Rzymu. Po drodze nawiedził m.in. Asyż i Loreto. Gdy dotarł do celu podróży, Wieczne Miasto też pustoszyła straszliwa zaraza. Roch znów jako jedyny podjął się opieki nad nieszczęśnikami. Modlił się z nimi i za nich, opatrywał rany, nosił lekarstwa. Wielu uzdrowił, błogosławiąc ich znakiem krzyża. Spędził w Rzymie trzy lata. Kiedy zaraza ustała, postanowił wrócić do Francji.

   W drodze powrotnej zatrzymał się w mieście Piacenza, gdzie szalała dżuma. Także i tutaj pielęgnował chorych, pocieszał, uzdrawiał. Pracował bez wytchnienia, aż wreszcie osłabiony i wyczerpany zaraził się "czarną śmiercią". Okazało się wtedy, że nie ma dla niego miejsca w szpitalu. Ten, który przez całe życie ratował ofiary zarazy, został pozostawiony bez pomocy, gdy sam zachorował. Doczołgał się do lasu, gdzie znalazł opuszczoną chatkę i tam się schronił. Miał bardzo wysoką gorączkę i dręczył go straszny ból. Całkowicie pogodzony z wolą Bożą czekał spokojnie na śmierć. Jednak choć ludzie o nim zapomnieli, nie zapomniał o nim Bóg. Obok leśnej chatki wytrysnęło źródełko krystalicznej wody, która doskonale gasiła pragnienie. W chatce codziennie pojawiał się pies, przynosząc z pobliskiego miasta bochenek chleba.

   Módlmy się! O, chwalebny święty Rochu, który przez  heroiczne poświęcenie  się posłudze  ofiarom zarazy i przez nieustanne modlitwy,  uzdrawiałeś zarażonych w Acquapendente, w Rzymie, w Piacenza i innych miastach  Francji i Włoch, przez   które  prowadził  Twój pielgrzymi szlak: uproś dla nas, modlących się przez Twoje wstawiennictwo,  oddalenie tej przerażającej  epidemii choroby zakaźnej, korona wirusa. Święty Rochu, módl się za nami!

ks. mgr Bernard Twardowski