Słowo na niedzielę 24 września 2017 r.
Gospodarz winnicy zatrudniał robotników w różnych porach dnia. Mimo, że ze wszystkimi umawiał się o zapłatę w wysokości denara, to jednak gdy przyszedł wieczór i wszyscy otrzymali umówioną zapłatę to jednak ci co pracowali od samego rana uważali, że zostali potraktowani niesprawiedliwie. Pracowali najdłużej a otrzymali taka samą zapłatę, jak ci, którzy pracowali krótko: „A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: „Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze”.
Według ludzkiej logiki, ludzkiego myślenia, pracujący najdłużej powinni otrzymać najwięcej. Jedna z pań w mojej parafii, przedstawiła mi własne tłumaczenie usprawiedliwiające postepowanie zarządcy. Otóż nie każdy pracownik pracuje tak samo wydajnie. Obibok może pracować cały dzień, a mniej zrobi niż ten, który pracował dwie godziny. To prawda, ale nadal jest to ludzkie myślenie, a nie boże.
Człowiek ocenia przez zawężony pryzmat materialnej rzeczywistości, jego widzenie jest cząstkowe, zaś Bóg widzi całościowo i Jego sprawiedliwość nie mierzy się odważnikami na wadze, ale przykłada się miarę miłosierdzia i miłości, które nie mają granic. Jeśli pójdziemy tropem ludzkiej logiki w interpretacji ewangelicznej przypowieści to dojdziemy do wniosku, że trzeba prosić Boga, aby jak najszybciej obdarzył nas nagrodą nieba, bo po co tak długo trudzić się na ziemi. A przecież każdy z nas chce się „trudzić” na ziemi jak najdłużej.
Szukając pełniejszego zrozumienia tej przypowieści trzeba uwzględnić kontekst religijny z czasów Jezusa. Judaizm wtedy dochodził do szczytu legalizmu. Powszechne było przekonanie, że na zbawienie trzeba zapracować. A ile nagromadziliśmy zasług określały liczne prawa, które trzeba było wypełnić. Bezduszne wypełnienie stało się ważniejsze od tego, co jest w naszym sercu, ważniejsze niż sama miłość. Namnożono wiele praw, które trzeba wypełnić. Te prawa dzieliły ludzi na dwie klasy. Pierwsza to sprawiedliwi, którzy skrupulatnie wypełniali, nieraz bezdusznie te prawa i dzięki temu, jak uważano byli na drodze zbawienia. Drugą kategorię stanowili niesprawiedliwi, grzesznicy, którzy nie zawsze skrupulatnie przestrzegali prawa, które mnożyli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Świetnie ilustruje to przypowieść o faryzeuszu i celniku, którzy modlili się w świątyni. Faryzeusz z pogardą spoglądał na celnika i wychwalał się przed Bogiem, jaki to on sprawiedliwy, jak skrupulatnie wypełnia prawo. Celnik zaś bił się w piersi i przepraszał Boga. Chrystus powiedział, że to celnik odszedł usprawiedliwiony, nie faryzeusz. Tę myśl podejmuje Ewangelia na dzisiejszą niedzielę. Chrystus kładzie nacisk bardziej na miłość, niż na skrupulatne zliczanie czynów bezdusznej poprawności.
ks. mgr Bernard Twardowski