Słowo Boże na niedzielę 20 września 2020 r.
W Ameryce znana jest powszechnie „Firma Douglasa”, produkująca buty o bardzo dobrej marce. Ciekawa jest historia z życia założyciela tej firmy. W latach wielkiego kryzysu Douglas stracił pracę. Miał trochę oszczędności, które pozwalały mu przez jakiś czas żyć. Ale przyszedł taki dzień, że pozostał mu tylko jeden dolar. Pomimo tego, kiedy poszedł w niedzielę do kościoła na nabożeństwo, wrzucił na składkę połowę tego co mu zostało, czyli pół dolara. Następnego dnia usłyszał o pracy, którą można było otrzymać w sąsiednim mieście. Bilet kolejowy do tego miasta kosztował jednego dolara. Wyglądało na to, że lepiej by uczynił, gdyby nie wrzucił tego pół dolara na składkę. Tym niemniej Douglas się nie załamał. Kupił bilet na połowę trasy. Druga połowę postanowił przejść pieszo. Kiedy przejechał połowę dystansu do upragnionego celu, wyszedł z pociągu i zaczął iść pieszo.Nie przeszedł więcej niż jedną ulicę i usłyszał od ludzi, że w pobliżu jest fabryka, gdzie potrzebują nowych ludzi do pracy. W pół godziny później miał pracę i pensję o pięć dolarów na tydzień wyższą niż w tej fabryce, do której początkowo zmierzał. Wypłata za pierwszy tydzień dziesięciokrotnie pomnożyła i zwróciła mu te pół dolara, które ofiarował Panu Bogu w kościele.
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus również opowiada o robotnikach, którzy czekali na rynku w nadziei, że ktoś najmie ich do pracy. Aby lepiej zrozumieć naukę zawartą w tej przypowieści, trzeba pamiętać o tym, że ci robotnicy, którzy zostali zatrudnieni do pracy w winnicy jako ostatni, nie byli wcale złymi czy leniwymi ludźmi. Byli oni po prostu ludźmi w trudnej sytuacji, ludźmi, którzy szukali pracy. To, że czekali aż do piątej po południu na szanse zatrudnienia, świadczy o tym, że bardzo im na tym zależało, aby otrzymać jakąkolwiek pracę. W czasach Chrystusa, gdy mężczyzna nie znalazł pracy któregoś dnia, to często następnego dnia jego rodzina nie miała co jeść.
Czego Pan Jezus chciał nas nauczyć opowiadając nam tę przypowieść? Najważniejsze pouczenie dzisiejszej Ewangelii zawarte jest w słowach gospodarza, który w tej przypowieści symbolizuje Pana Boga: „Przyjacielu nie czynię ci krzywdy... Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?”.
Dopuszczając do siebie takie zazdrosne myśli, popełniamy wielki błąd. Sądzimy bowiem i oceniamy ludzi bardzo niesprawiedliwie. Nie patrzymy na nich tak jak patrzy Bóg, tylko oceniamy ich i patrzymy na nich oczami świata. Przed takim osądzaniem i ocenianiem ludzi przestrzega nas prorok Izajasz mówiąc: „…myśli moje nie są myślami waszymi, a wasze drogi ni są drogami moimi, mówi Pan Bóg”.
ks. mgr Bernard Twardowski