Słowo na niedzielę 16 IV 2017 r.
Zmartwychwstanie Pana Jezusa od początku wywołuje niepokój wśród wielu ludzi. Niepokój ten zawsze już towarzyszy historii ludzkiego zamyślenia nad tym jedynym w świecie pustym grobem. Niespokojni są Neron i Dioklecjan, bo - o dziwo - skazani przez nich ci, którzy wierzą w zwycięskiego Jezusa, ze spokojem idą na męczeńską śmierć. Niespokojni są twórcy czasów oświecenia, tłumaczący zmartwychwstanie mitem słońca, halucynacją czy autosugestią. Ludzie z najdoskonalszą, współczesną aparaturą wrócą jeszcze raz do badania całunu, którym miało być owinięte ciało Chrystusa. Badają całun i mówią: Niezwykle intensywna eksplozja promieniowania, którą wy chrześcijanie nazywacie zmartwychwstaniem. Niespokojne są zawsze serca i sumienia wszystkich tych, którzy raz do roku - szkoda, że tak rzadko - przychodzą przed grób Chrystusa, by ujrzeć i uwierzyć, że ten grób się pustym został, bo Pan z martwych powstał.
A czy we mnie to wydarzenie wzbudza niepokój? I czy ten niepokój jest twórczy? Czy mnie usypia, czy raczej prowadzi do działania? Czy wpływa on na moje codzienne myślenie i postępowanie? Czy widać to po moim życiu i działaniu?
Ponad sto lat temu, w roku 1867, najbardziej wykształceni spośród angielskich ateistów spotkali się w Londynie i radzili, w jaki sposób pokonać chrześcijaństwo. Uzgodnili, że każdy z nich podejmie się naukowego obalenia jednego z artykułów Składu Apostolskiego, 1 prawdy wiary i w ten sposób przyczyni się do podkopania fundamentu chrześcijaństwa. Przewodniczący tego zgromadzenia, Lord Brighton /Brikton/, podjął się obalenia prawdy o zmartwychwstaniu Chrystusa. Ustalono na ten cel trzy lata czasu.
3 maja 1870 roku zebrali się ponownie, by omówić rezultaty swojej pracy. Lord Brighton /Brikton/ przemówił jako pierwszy: „Moi panowie! Najgorętszym pragnieniem mojego życia było zawsze służyć prawdzie i tylko prawdzie. Dzisiaj staję przed wami, by oddać cześć prawdzie. Moje przemówienie będzie krótkie. Trzy lata pracowałem nad tym, by obalić wiarę w zmartwychwstanie Jezusa, ale zmartwychwstanie mnie pokonało. Moje badania przekonały mnie, że od otwartego grobu Jezusa Chrystusa w Jerozolimie droga prowadzi prosto do Rzymu, do św. Piotra. Postanowiłem zostać katolikiem".
Można by rzec: „Ujrzał i uwierzył " Możemy sobie wyobrazić, z jakim zdumieniem słuchali ci ateiści swego dawnego przywódcy. Bo każdy, kto poważnie myśli i uczciwie studiuje relacje Pisma św., musi dojść do jednego wniosku: „Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się". Umiłowany uczeń, jak ateista angielski, „ujrzał i uwierzył”. Przez swoje zmartwychwstanie Jezus potwierdził swoją boską naturę i swoją boską misję i wskazał drogę do życia. Możemy, więc iść za Nim bez lęku i wątpliwości. Nie tylko możemy, ale powinniśmy.
Wyobraźmy sobie niewierzącego, który w Ewangelii przeczytał słowa Jezusa: „Ufajcie, Jam zwyciężył świat, i jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” i zaciekawiony, szuka uczniów tego zwycięscy. Jak oni wyglądają? Jak podchodzą do życia? Muszą zapewne być szczęśliwi i radośni. Nasze „Alleluja" niech będzie szczęściem i radością.
ks. mgr Bernard Twardowski